Następnego dnia kiedy tylko słońce wychyliło się z za horyzontu Sawanny Rafiki wyruszył wraz z wielkim tłumem zwierząt sawanny w kierunku Lwiej Skały, gdzie trwały już liczne przygotowania do królewskiego ślubu Emy i Kiwą. Ema siedziała w grocie razem z całym stadem lwic zaś Kiwa spędzał wtedy czas z Simbą i Kovu rozmawiając o swoich przyszłych obowiązkach.
-No i gdzie ten Rafiki?!-denerwowała się Ema.
-Spokojnie córciu zaraz przyjdzie.-pocieszała ją Kiara.
-Nie powinnaś się tak denerwować.-radziła Nala.
-Tak córciu ten dzień zapamiętasz do końca swego życia więc odpręż się i uśmiechnij się.-powiedziała Vika.
-No dobrze ale strasznie się denerwuje!-powiedziała wciąż niespokojna Ema.
-Wiemy dobrze jak się czujesz każda z nas to przechodziła.-pocieszała ją Nala.
-Spokojnie pomyśl o Kiwie i uspokój się.-powiedziała Kiara.
-Chcesz tego ślubu prawda?-zapytała Nala.
-Tak, niczego bardziej w życiu nie pragnęłam.-powiedziała z uśmiechem pełnym radości Ema.
-To spokojnie wszystko będzie dobrze.
-Czy wy też się tak denerwowałyście przed ślubem?-zapytała panna młoda.
-Nie do końca... raczej dusiłyśmy to w sobie.-powiedziała Kiara.
-Ja tylko trochę kiedy przyszedł po mnie Simba od razu się uspokoiłam-powiedziała Nala.
-No dobrze spróbuję się trochę opanować.
-Zuch dziewczyna-powiedział Rafiki który najwyraźniej przysłuchiwał się rozmowie już przez parę chwil.
-Rafiki? Czemu nic nie mówisz że już jesteś?-zdziwiła się Ema.
-Nie chciałem wam przerywać...-powiedział uprzejmie Rafiki.
-Czy wszyscy są już gotowi?-zapytała Kiara.
-Tak wszyscy już czekają a słońce już coraz wyżej. To co Ema? Gotowa?-zapytał mędrzec Rafiki.
-No oczywiście że tak.-opowiedziała entuzjastycznie lwica.
Ema dołączyła do Kiwy i oboje równym krokiem wyszli z groty Lwiej Skały idąc aż na próg prowadzeni przez Kovu i Kiarę. Wszyscy stanęli na progu Lwiej Skały i każdy z nich wydał po kolei głośny i stanowczy ryk ze swojej paszczy by przypieczętować małżeństwo Emy z Kiwą.
Później gdy wrócili do zgromadzenia rodzinnego para usiadła obok siebie a Rafiki zagrzechotał grzechotał im nad głowami swą grzechotką przyczepioną do swej laski, co na zawsze przypieczętowało związek tej dwójki.
-Od dziś jesteście mężem i żoną oraz królem i królową Lwiej Ziemi!-powiedział głośno Rafiki po czym poprowadził parę z powrotem na próg Lwiej Skały gdzie z dołu oddawały im honory wszystkie zwierzęta sawanny...
-To najwspanialszy dzień w moim życiu!-powiedziała do Kiwy, Ema.
-Mój też ale tak naprawdę to nigdy nie sądziłem że kiedyś nadejdzie.-powiedział z uśmiechem Kiwa.
-Ja szczerze mówiąc też ale życie lubi płatać niezłe figle.-uśmiechnęła się Ema.
-Chciałbym żeby mój ojciec mógł to zobaczyć.-powiedział ze smutkiem Kiwa.
-A ja wiem że on to widzi z góry tak samo jak widzi to mój pradziadek Mufasa i mój brat Kiro. Po prostu to wiem!-cieszyła się Ema.
-Naprawdę?-zdziwił się Kiwa.
-Tak bo mama mi tak powiedziała a jej powiedział to jej ojciec który zaś usłyszał to od swego ojca i tak to się ciągnie.-powiedziała Ema.
-Oby mieli rację.-powiedział Kiwa.
-Mają rację spójrz w słońce!-powiedziała Ema.
-Nic nie widzę.-powiedział Kiwa.
-To przypatrz się dobrze.-powiedziała Ema.
Kiwa spojrzał głęboko w słońce i przypatrując się chwilę dostrzegł swego ojca wraz ze swoją matką i Mufasą i z dwoma małymi lewkami którymi z pewnością był Kopa i Kiro.
-Widzisz?-zapytała Ema patrząc się na swojego męża który nie może oderwać oczu od słońca.
-Tak to niesamowite!-powiedział ze łzami w oczach Kiwa.
-Mówiłam ci oni zawsze będą z nami.-uśmiechnęła się Ema i przytuliła się do Kiwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz