W życiu każdego króla Lwiej Ziemi nadchodzi taki czas że musi zakończyć swe panowanie by dać miejsce następnemu władcy. Dołącza w ów czas do reszty dawnych władców którzy znajdują się w niebie.
I właśnie taki czas nastał w życiu Simby. W okół Simby zebrała się cała jego dotychczasowa rodzina by po raz ostatni porozmawiać i wysłuchać jego ostatniej woli.
-Posłuchajcie nie smućcie się bo to nie koniec świata, to tylko ja odchodzę a wy zostajecie.
Odchodzę do ojca i wszystkich moich przodków oraz do mojego syna Kopy. Po tylu latach w końcu się spotkamy. Więc nie martwcie się będę przecież wśród swoich. I mam nadzieję że kiedyś się tam spotkamy.
W końcu nie żegnamy się na zawsze ale na bardzo długo. Mimo wszystko co dzień będę was miał pod okiem. Kocham was wszystkich...-powiedział Simba, położył głowę na ziemi, zamkną oczy i odszedł.
I zapadła cisza słychać było tylko jak łzy spływały po twarzach członków rodziny.
-Mam nadzieję że już wkrótce do ciebie dołączę.-powiedziała Nala patrząc z uśmiechem na ciało męża.
Rafiki wszedł do groty i rozsypał jakiś dziwny proszek nad ciałem wielkiego króla, i zwiesił głowę.
Zaraz potem wyszedł i przekazał wiadomość reszcie stada które czekało przed grotą.
Kiedy było już po wszystkim Kiara wyszła wraz z Nalą na spacer by jakoś poukładać myśli.
-Przeżył tak wiele...-powiedziała Kiara próbując jakoś rozpocząć rozmowę z matką, jednak Nala pogrążona była głęboko w swoich myślach i nie słyszała niczego co mówiła do niej Kiara.
-Mamo? Słyszysz mnie?-pytała uparcie Kiara.
-Co?-zapytała z niechęcią Nala.
-Czemu mnie ignorujesz?-zapytała ją córka.
-Po prostu nie jestem w stanie teraz o tym rozmawiać. Wybacz córciu...-powiedziała Nala i odłączyła się od Kiary idąc w inna stronę.
Jednak Kiara nie odpuściła i śledziła matkę by przypadkiem nic się jej nie stało.
W tym czasie na Lwiej Skale trwała żałoba. Jedni płakali, drudzy byli pogrążeni w myślach a jeszcze inni rozmawiali na temat Simby i jego życia. Ema zaś leżała z Kiwą w grocie i opiekowali się swoimi nowo narodzonymi dziećmi.
-Wiesz kochanie są naprawdę śliczne.-powiedział Kiwa.
-Prawda? Są takie słodkie.-powiedziała Ema.
-Mamy szczęście. Mamy wyrównane potomstwo dwie lwiczki i dwa lwiątka.
-Tak to prawda.
-I nawet udało się nam nadać imiona które zaproponowali rodzice i dziadkowie.-zaśmiała się szczęśliwa matka.
-Teraz jesteśmy prawdziwą rodziną.-powiedział Kiwa.
-Tak kochanie.
-A gdzie są moi siostrzeńcy i siostrzenice?-zapytała wchodząc Vika.
-O witaj Vika! Tu są.-powiedziała Ema i zaprosiła Vikę by poznała maluchy.
-Jak się nazywają?-zapytała Vika.
-Oczywiście już ci mówię. To jest Tina i Emi a to są Tim i Kiro.-powiedziała Ema.
-Kiro? Czy to nie twój młodszy brat który...-zapytała Vika.
-Tak dostał imię na jego cześć.-powiedział dumnie Ema.
-Twój brat na pewno by się cieszył.-powiedziała Vika.
-Tak wiem to.-powiedziała Ema i przytuliła swoje potomstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz