Już z samego ranka Una, Shaka, Ema i Kiwa spotkali się w ustalonym miejscu.
Wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali jednak Timona i Pumby.
-No i gdzie oni są?-zapytała Ema.
-Nie wiem wczoraj wieczorem jak poszłaś na polowanie poszedłem im przypomnieć o dzisiejszym spotkaniu. Powiedzieli że pamiętają i że na pewno przyjdą.-powiedział Shaka.
-Więc czemu zawsze musimy na nich czekać?-zapytał Kiwa.
-Tacy już po prostu są.-powiedziała Una.
-O idą!-powiedział Shaka.
-No w końcu.-powiedziała Ema.
-Hej wam! Ustaliliście już coś?-zapytał Timon.
-Nie bo czekaliśmy na was. Zresztą jak zwykle...-powiedział Kiwa.
-Wybaczcie ale zawsze jak wychodzimy nasze żony... no powiedzmy że...-jąkał się Pumba.
-Powiedzmy że się upewniają do kont idziemy.-powiedział Timon.
-Rozumiem.
-No nie ma im się co dziwić co dziennie słyszą że wychodzicie pomagać Emie.-zaśmiała się Una.
-To nic dziwnego że robią się podejrzliwe.-powiedział Shaka.
-Może i tak a teraz do rzeczy.
-A więc powtórzę wam jeszcze raz cały plan. Jak macie jakieś pytania to pytajcie.
Idziemy przekazać wiadomość stadu we czwórkę. Czyli idę ja, Kiwa, Timon i Pumba.
-Dlaczego my nie idziemy?-zapytał Shaka.
-Bo nie chcemy żeby znów był podobny incydent jak ostatnio. Rozumiecie? Zostajecie w buszu.
-Rozumiemy.-powiedziała Una.
-Tak czy siak później po was wrócimy i wszyscy razem wrócimy na Lwią Ziemie.Więc nie oddalajcie się z tond.
-Dobrze będziemy tu na was czekać.-powiedział Shaka.
-Jesteście już prawię dorośli, nie wiem jak to się tak szybko mogło stać jak ostatnio widziałam was na Lwiej Ziemi to byliście malcami. Tak czy siak poradzicie sobie!
- No wiesz ale ty w tej dżungli bądź buszu jesteś już paręnaście miesięcy a czas szybko płynie.-powiedziała Una.
-No dobra wróćmy do tematu naszego planu. Jak już dojdziemy na miejsce ja pójdę z Kiwą zawiadomić stado że plan się powiódł i że Zira już nie więzi Shaki.W takim razie nie będą musieli już się jej słuchać. Później przegonimy wszystkie hieny do czego włączą się Timon i Pumba. A później to już każdy wie że stado wróci na Lwią Skałę a my wrócimy po Unę i Shake.
-Ja wszystko rozumiem.-powiedział Kiwa.
-My też.-powiedział Timon i Pumba.
-W porządku no to do dzieła bo musimy się śpieszyć musimy zdążyć z wszystkim zanim zapadnie zmrok.-powiedziała stanowczo Ema i ruszyła przed siebie a Timon, Pumba oraz Kiwa ruszyli za nią.
Po około dwóch godzinach biegu byli już na miejscu.
-Już za niedługo południe trzeba się śpieszyć.-powiedział Timon.
-Masz sporo racji do dzieła!-powiedziała Ema.
-Hieny się wylegują to najlepszy moment.-powiedział Kiwa.
-Tak przebiegniemy koło nich i przekażemy wszystkim naszą wiadomość! Gotowy?
-Tak!
I w tej właśnie chwili oboje wbiegli na Złą Ziemię i przebiegając obok leniwych hien wykrzyknęli.
-Wstawajcie plan się powiódł! Shaka uwolniony i wy też!-krzyczała Ema.
-Wszyscy na biegiem na Lwią Skałę! Trzeba wypędzić Zirę!-powiedział Kiwa.
Hieny rozkojarzone i wystraszone biegnących w ich kierunku stada lwów uciekły.
-Aż nie mogę w to uwierzyć! Udało się! -powiedziała Ema.
-Tak to niewiarygodne!-powiedział Timon.
-Och chciałam bym zobaczyć jak przeganiają Zirę...-westchnęła ze smutkiem Ema.
-No to biegnij! Na co czekasz? My pójdziemy po Une i Shake.-powiedzieli Timon i Pumba.
-Bardzo wam dziękuje!-powiedziała Ema i pobiegła razem z Kiwą w kierunku Lwiej Skały.
W tym czasie Zira spała sobie spokojnie na Lwiej Skale otoczona przez niewielka ilość hien, kiedy nagle do groty wpadła Ema i reszta stada. Zobaczywszy to hieny natychmiast uciekły a Zira została sama bez jakichkolwiek szans.
-No i co Zira nie tak to sobie zaplanowałaś co?-zapytała z sarkazmem Ema.
-Co takiego? Myślicie że wygraliście? Jesteście bardzo zabawni naprawdę.-powiedziała szczerząc się Zira.
-Lepiej mów od razu o co ci chodzi jeśli zależy ci jeszcze na życiu!-powiedział Kovu.
-A dobrze synku skoro chcesz.-odpowiedziała Zira.
-Nie jestem już twoim synem!-powiedział Kovu.
-No a teraz gadaj!-powiedział wyłaniający się z tłumu ledwo na siłach Simba.
-No dobrze powiem wam. Choć poniosłam dość duże ofiary takie jak na przykład Asza. Kojarzycie go prawda? To i tak udało mi się choć w części zrealizować mój plan. Moim planem było zabicie wszystkich dzieci Kovu i Kiary. Po części się udało. Shaka miał do końca swojego życia być głodzony i męczony choć na początku chciałam go wychować jak własnego syna ale był zbyt uparty. Una no cóż miała zginać z ręki hien ale im zwiała, a Ema sama zniknęła po tym jak się nabrała że przez nią zginą Kiro.-zaśmiała się podstępnie Zira.
-Co to znaczy?! Powiedz!-zdenerwowała się Kiara.
-No to zależy od punktu widzenia.-zachichotała Zira.
Ema rzuciła się na Zirę i przygniotła ją do podłoża. Dopiero w tej chwili Zira naprawdę zaczęła się bać.
-Masz mi natychmiast powiedzieć o co ci chodzi bo jak nie!-zagroziła Ema.
-No już dobrze.
-Gadaj!
-Ja zabiłam Kiro!-powiedziała Zira.
Po tych słowach Ema zamarła i zbladła, w jej oczach pojawiły się łzy a w jej sercu gotowała się złość i chęć zabicia Ziry.
-Jak mogłaś! Już nie żyjesz!-wściekła się Ema coraz bardziej uciskając Zirę w szyję.
-Ja wszystko wyjaśnię! Puść mnie!-powiedziała Zira kiedy zaczęło powoli brakować jej już tchu.
-Ema puść ją daj jej powiedzieć.-powiedział Kovu.
-No puszczaj!-powiedziała Zira.
-Ema z niechęcią puściła swoją ofiarę.
-No to mów!-powiedział Kovu.
-To był idealny plan wystarczyło tylko poczekać. Lwice ustawiły się do polowania a niedaleko od nich na lewo była Ema z maluchami. Wystarczyło tylko spłoszyć antylopy żeby nie pobiegły prosto lecz w lewo. To było proste wystarczyło że ruszyłam trawą i antylopy rzuciły się pędem w kierunku Emy i lwiątek.
Na początku sądziłam że Ema po tym jak dostała kopytem w głowę tez nie przeżyła ale była silniejsza niż myślałam. Ale sama postanowiła mi wszystko ułatwić i uciekła z domu i dzięki temu znalazły mnie w tedy te dwa lwy. No i resztę historii już znacie.
-No a teraz mogę już ją zabić?!-zapytała pełna złości Ema.
-Nie córciu zostaw ją!-powiedział Kovu.
-Czemu?
-Każdy zasługuje na druga szanse.
-Ale ona już ją dostała i co zrobiła? Ja wam powiem co zaplanowała zamach na mnie i na moje rodzeństwo a dodatkowo uwięziła całe stado na Złej Ziemi!
-To prawda ale patrząc na jej wiek już nie wiele jej zostało tak czy siak.-powiedział z wroga miną patrząc na Zirę, Kovu.
-No dobrze.
-Lwice odprowadźcie ją do Złej Ziemi i zostawcie ją tam. A jeśli ktoś zobaczy cie Ziro jeszcze kiedykolwiek na naszej ziemi ma prawo cię zabić a nawet musi! Zrozumiałaś?-powiedział Kovu.
-Rozumiem ale to jeszcze nie koniec!-powiedziała uparcie Zira i odeszła razem z trojką lwic które ja odprowadziły prosto na Złą Ziemie.
Kiedy Zira zniknęła wszystkim z oczu...
-Ema córciu!-ucieszyła się Kiara.
-A kim jest ten młody lew?- zapytał Kovu.
-To Kiwa pomógł mi uwolnić Shake i was. Nie obyło by się również bez Timona i Pumby.
-Zawsze do usług.-powiedział Pumba.
-Pumba, Timon? Skoro wy tu jesteście to...-powiedziała Ema.
-Ema! Mamo, tato!-krzyczał biegnący Shaka i Una.
-No jesteście w końcu!-powiedziała Ema.
-Och moje skarby! Chodźcie tu do mnie!-cieszyła się Kiara ściskając swoje dzieci.
-I jak zwykle wszystko dobrze się skończyło.- powiedział Timon.
-Bez was by się nie udało.-powiedział do przyjaciół Kiwa.
-Bez ciebie też!-powiedział Timon.
-No ale na nas już czas!-powiedział Pumba i razem z Timonem ruszyli przed siebie.
-Do zobaczenia!-pożegnała się z uśmiechem na twarzy Ema.
-To był naprawdę wyjątkowy dzień!-powiedział Kiwa.
-Tak nigdy go nie zapomnę!-powiedziała Ema.
-Byłaś bardzo odważna.-powiedział z zachwytem Kiwa.
-Dzięki ty też.
-Ymmmm...-przerwał im Kovu i Kiara.
-Tak?-zapytał się rodziców Ema.
-No Una powiedziała nam o czymś o czym powinniśmy usłyszeć od was.Czy to prawda?-zapytała Kiara.
-Tak jesteśmy parą.-powiedziała Ema.
-To wspaniale-powiedział Simba.
-Naprawdę?-zapytała Ema.
-Tak! Mówiłem ci że kiedyś miłość cie dopadnie pamiętasz?-zapytał Simba.
-Tak doskonale pamiętam ale kiedyś jeszcze nie wiedziałam co to znaczy a teraz już wiem.-powiedziała uśmiechając się do Kiwy, Ema.
-No to coś czuje że czeka nas tu bardzo miła ceremonia.-powiedział Kovu.
-Tak jeżeli tego chcecie to możemy wam wyprawić ślub jeszcze dzisiaj!-powiedział Rafiki.
-Rafiki a co ty tu robisz?-zapytał Kovu.
-No usłyszałem od Timona i Pumby że się wam tu przydam więc przyszedłem.-zaśmiał się Rafiki.
-Para uśmiechnęła się do siebie ale nagle na twarzy Kiwy zagościł smutek.
-Coś nie tak?-zapytała Ema.
-Nie ale przed ślubem muszę jeszcze coś załatwić...-powiedział Kiwa.
-Co takiego?-zdziwiła się Ema.
-No chce odnaleźć moje stado i przekonać ich żeby się do nas dołączyli a zwłaszcza moją matkę.-wyjaśnił Kiwa.
-Masz sporo racji ale jak tylko wrócisz to się pobierzemy.-powiedziała Ema.
-Oczywiście! Wrócę jak szybko się da! Przyrzekam ci że wrócę!-powiedział Kiwa.
-A ja przyrzekam ci że będę na ciebie tu czekała.-powiedziała Ema po czym przytuliła się do Kiwy i patrzyła jak jej ukochany znika na za horyzontem wraz z zachodzącym słońcem...