czwartek, 31 października 2013

Rozdział 23 " Jak mam znaleźć odwagę?!"

 
Ten dzień zapowiadał się naprawdę wyjątkowo, Emie brakowało już do szczęścia tylko jednej rzeczy a mianowicie zgody ojca na ślub z Kiwą. Jednak jak raz Emie zabrakło odwagi by porozmawiać z ojcem, poszła na tyły Lwiej Skały i próbowała znaleźć w sobie odwagę by poruszyć z ojcem tą bardzo ważną rozmowę. 
-Tato zastanawiam się... czy Kiwa... nie nie tak!-mówiła do siebie Ema. 
-Co byś powiedział gdybym... Nie nie dam rady!-jąkała się Ema. 
-Ema? Wszystko w porządku?-zapytała Vika która słysząc próby rozmowy Emy zaniepokoiła się. 
-Vika? Tak w porządku. Co ty tu robisz?
-Postanowiłam wyjść na mały spacer żeby zapoznać się z nowym otoczeniem.-powiedziała Vika. 
-No tak zapomniałam że dopiero dzisiaj jesteś tu po raz pierwszy a  nie widzisz...-zakłopotała się Ema.
-Nie przejmuj się tak mną. Musisz do tego przywyknąć.-powiedziała z uśmiechem Vika. 
-Chyba tak... Powiedz jakie to uczucie tak nic nie widzieć?
-Nie jestem tak do końca ślepa widzę lekkie rysy ale bardzo rozmazane.
-Masz tak od urodzenia?
-Tak mam to po babci. Ale nie narzekam.-powiedziała Vika. 
-No tak Kiwa mi tłumaczył że masz specjalny dar.
-Jednak chciała bym zobaczyć te wszystkie rzeczy które mnie otaczają... Ale wróćmy do ciebie. 
-Do mnie?
-Tak słyszałam że masz problem. Mnie nie oszukasz.-uśmiechnęła się Vika. 
-No mam problem w pewnym sensie. Widzisz ja i twój brat planujemy się pobrać ale muszę mieć zgodę ojca...
-Boisz się go zapytać?
-Tak bo widzisz... Mogła bym wyjść za mąż bez jego zgody ale w tedy nie będę mogła odziedziczyć tronu... 
Ja przez pewien czas nie chciałam być królową aż do czasu gdy poznałam Kiwę. Od tamtego czasu wiem że należy walczyć o swoje. 
-Tak to prawda.-przytaknęła Vika. 
-Bardzo go kocham i chcę z nim w przyszłości rządzić Lwią Ziemią i żyć z nim do końca moich dni.
-Z koro tak to nie widzę problemu...
-Nie umiem znaleźć odwagi by porozmawiać z ojcem!
-Wiem słyszałam ale sama powiedziałaś że należy walczyć o swoje. Więc czemu się wahasz? 
-Powinnam spróbować co nie?
-No jasne że tak idź teraz szkoda czasu.-zachęciła Emę, Vika.
-No dobrze. To idę dzięki Vika! 
-Nie ma za co.-powiedziała z uśmiechem Vika patrząc na odchodzącą Emę. 
Ema pobiegła z tchem na Lwią Skałę i to co zobaczyła po prostu zwaliło ją z nóg. 
Kovu i Kiwa szli obok siebie i się śmiali, zachowywali się zupełnie jak by znali się od dawien dawna.
Eme po prostu zamurowało. 
-Co wy wyrabiacie?-zapytała zszokowana Ema. 
-O kochanie my właśnie tak sobie gawędziliśmy z Kiwą i właśnie mieliśmy po ciebie iść.-powiedział Kovu. 
-Widzę że dobrze się ze sobą dogadujecie.-powiedziała Ema.
-Skarbie do rzeczy... Kiwa rozmawiał ze mną i poprosił mnie o zgodę na wasz ślub i połączenie stad.-powiedział Kovu. 
-Na prawdę? Sama właśnie chciałam o tym z tobą pogadać ale... mnie zaskoczyliście.-powiedziała Ema.
-Jeszcze tego dnia kiedy Kiwa wyruszał szukać stada powiedziałem wam z dziadkiem i z matką że nie mamy nic przeciwko.Więc wystarczy tylko twoja zgoda na ślub.-powiedział z uśmiechem Kovu. 
-To co wyjdziesz za mnie i będziesz moją królową po wsze czasy?-zapytał Kiwa. 
-No oczywiście że tak!-powiedziała Ema i rzuciła się ze szczęścia na Kiwę.
-Ostrożnie pamiętaj że wciąż mam siniaki wczorajszej walce.-powiedział przygnieciony przez Emę, Kiwa.
-Przepraszam zapomniała z tego wszystkiego.-powiedziała z uśmiechem Ema schodząc z ukochanego. 
-No to kiedy chcecie się pobrać?-zapytała Kiara wychodząca z groty. 
-Mamo podsłuchiwałaś?!-zapytała się ze zdziwieniem Ema. 
-No nie miałam wyboru... matka musi się o takich sprawach dowiadywać pierwsza. W końcu nie co dzień wydaje się córkę za mąż!-powiedziała rozradowana Kiara. 
-Noto kiedy?-zapytał Kovu. 
-Jak najszybciej!-powiedział Kiwa. 
-Jak dla mnie to może to być nawet jutro z samego rana!-powiedziała Ema. 
-No dobrze teraz trzeba tylko zawiadomić Rafikiego. Ktoś chętny?-zapytał Kovu. 
-....?-zaniemówiła Ema wraz z Kiwą. 
-My pójdziemy razem Kovu.-powiedziała Kiara. 
-Żałuje że Zazu już nie ma...-powiedział Kovu. 
-Ja też ale poczekaj aż jego wnuczęta podrosną to będziesz miał całą armię majordomusów!-zaśmiała się Ema. 
-Tak. Po jednym dla wszystkich!-roześmiała się Kiara. 
-Jak dla mnie mogą już dorosnąć...-powiedział Kovu i zrobił pół kwaśną minę. 
Tak oto zakończył się kolejny udany dzień na Lwiej Ziemi... A cała Lwia Skała radowała się z nadchodzącego nowego dnia i ślubu Emy z Kiwą.


czwartek, 10 października 2013

Rozdział 22 "Zniewolone stado"

Każdego dnia kiedy tylko wstało słońce Ema budziła się i wypatrywała swojego ukochanego Kiwy.
Lecz dnie zmieniały się w miesiące a Kiwy wciąż nie było...
Tego ranka wcześniej postanowiła też wstać Kiara i dotrzymać towarzystwa córce. Obie lwice usiadły na czubku Lwiej Skały i wpatrywały się w horyzont.
-Mamo, boje się że on już nigdy nie wróci...-zaniepokoiła się Ema.
-Wróci. Na pewno.
-Skont to możesz wiedzieć?-zapytała Ema.
-Widziałam jak na ciebie patrzył.-powiedziała z uśmiechem Kiara.
-Jak?-zdziwiła się Ema.
-Z miłością w oczach.
-Nie zauważyłam tego...-zarumieniła się Ema.
-Musisz mu spojrzeć głęboko w oczy i w tedy wszystko zobaczysz.
-Może masz rację.
-Wiem i ja mam rację.-powiedziała Kiara i przytuliła córkę.
Ema wtulona w ramię watki dostrzegła w oddali znajomą jej postać, a za nią jeszcze co najmniej sześć innych lwic i lwów.
-Mamo! Patrz to Kiwa i jego stado!-ucieszyła się Ema.
-Tak masz rację to on!
-Choć obudzimy wszystkich!-powiedziała rozradowana Ema.
Ema wbiegła do groty w której spało całe stado.
-Wstawajcie! Kiwa wrócił razem ze swoim stadem! Trzeba ich powitać!-krzyczała ze szczęścia Ema.
-No już dobrze dobrze.-powiedział zaspany Kovu i wstał.
Kiedy Ema wraz ze stadem wyszła z groty Kiwa był już na miejscu.
Lwica z radości rzuciła się na niego.
-Kiwa!-ucieszyła się Ema.
-Tak tak to ja.Możesz ze mnie zejść?-zapytał obolały Kiwa.
-Co ci jest?-zmartwiła się Ema.
-Wszystko ci zaraz opowiem ale wejdźmy do środka. -zasugerował Kiwa.
-No dobrze.
Kiwa wszedł do środka i usiadł ledwo utrzymując się na łapach.
-No więc co się stało?-zapytał Kovu.
-Opowiedz proszę od początku.-powiedziała Ema.
-No dobrze. Jak tylko opuściłem Lwią Skałę przez około miesiąc wypytywałem wszystkie napotkane mi zwierzęta sawanny o moje stado. Jednak żadne z tych zwierząt go nie widziało. Parę dni później znalazłem ślady niewielkiego stada. Wśród odcisków łap były też łapy mojego rywala który miał bardzo charakterystyczne, duże łapy.
-Chodzi ci o Richa?-zapytała Ema.
-Tak właśnie o niego! A wiec podążałem za śladami aż ich znalazłem okazało się że jest gorzej nisz myślałem. Moja starsza siostra Vika opowiedziała mi że Rich znęca się nad stadem i zmusza do niebezpiecznych polowań.
-Dlaczego więc nie uciekły od niego?-zapytała Kiara.
-Bo w naszym stadzie jest tradycja. Stadem zawsze musi przewodzić samiec. A on był jedynym samcem. Na dodatek mordercą... Jakiś czas temu jedna z lwic urodziła dwóch bliźniaków i on przy wszystkich członkach stada ich zabił.
-Przecież to były bezbronne maluchy!-zaniepokoiła się Kiara.
-No niestety. W każdym razie kiedy przyszedłem Richa akurat nie było i chciałem jak najszybciej zdążyć zabrać moje stado ale nie zdążyłem. Kiedy drogę odciął nam Rich rzuciłem mu wyzwanie takie jak on mi kiedyś. Umowa była taka "Ten kto wygra zabiera stado". I tak się też stało bo rzuciliśmy się sobie do gardeł i po długiej bitwie... wygrałem. I w końcu naprawiłem wszystkie błędy z przeszłości.
-No to wspaniale kochanie!-ucieszyła się Ema spoglądająca jednym okiem na leżącą pośród innych lwic z jego stada lwicę. Wyglądała naprawdę dziwnie. Miała bardzo jasne oczy koloru prawie białego, źrenice jej zaś były szare i bez jakiegokolwiek odbicia.
-Co tak na nią patrzysz?-zapytał Kiwa.
-No... kto to właściwie jest?-zapytała Ema wpatrując się w lwicę.
-To moja siostra Vika.-powiedział z uśmiechem Kiwa.
-Ale co jej jest wygląda tak jakoś dziwnie?
-Bo widzisz ...Vika jest ślepa.-powiedział ze smutkiem Kiwa.
-Dlaczego?
-Taka się urodziła.
-Tak mi przykro nie wiedziałam.-powiedziała onieśmielona Ema do Viki.
-Nic nie szkodzi.-powiedziała Vika uśmiechając się do Emy.
-Dobrze że w tedy ich znalazłem bo ten drań chciał mi zabić siostrę.-zdenerwował się Kiwa.
-Jak to zabić?!-zdziwiła się Ema.
-No normalnie. Kiedy przyszedłem to leżała już na ziemi i ledwo oddychała i była bardzo słaba.
-Może to trochę moja wina...-powiedziała Vika.
-Jak to?-zapytał Kiwa.
-Cały czas mu się stawiałam. Wypominałam mu że nie jest dobrym królem i że to się źle skończy...-powiedziała Vika.
-Nie ma tu twojej winy.-powiedział Kiwa.
-Tak. On po prostu był wredny.-powiedziała Kiara.
-No ale trzeba przyznać że nie powinnaś mu mówić jak to się skończy skoro nie wiedziałaś jak to będzie.-powiedziała Ema.
-No ale widzisz.... ona dobrze wie co się stanie.-powiedział Kiwa.
-Jak to? Nic już nie rozumiem.-powiedziała Ema.
-Bo widzisz moja siostra ma dar i widzi w danym momencie co się ma kiedyś wydarzyć.-powiedział Kiwa.
-To możliwe?-zdziwiła się Ema.
-Tak.-powiedział Kiwa.
-No widzisz czasem tak jest. jeden dar ci życie odbiera a drugi ci daje.-powiedziała Vika uśmiechając się do Emy.

sobota, 5 października 2013

Rozdział 21 "Uwolnić stado"

Już z samego ranka Una, Shaka, Ema i Kiwa spotkali się w ustalonym miejscu.
Wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali jednak Timona i Pumby.
-No i gdzie oni są?-zapytała Ema.
-Nie wiem wczoraj wieczorem jak poszłaś na polowanie poszedłem im przypomnieć o dzisiejszym spotkaniu. Powiedzieli że pamiętają i że na pewno przyjdą.-powiedział Shaka.
-Więc czemu zawsze musimy na nich czekać?-zapytał Kiwa.
-Tacy już po prostu są.-powiedziała Una.
-O idą!-powiedział Shaka.
-No w końcu.-powiedziała Ema.
-Hej wam! Ustaliliście już coś?-zapytał Timon.
-Nie bo czekaliśmy na was. Zresztą jak zwykle...-powiedział Kiwa.
-Wybaczcie ale zawsze jak wychodzimy nasze żony... no powiedzmy że...-jąkał się Pumba.
-Powiedzmy że się upewniają do kont idziemy.-powiedział Timon.
-Rozumiem.
-No nie ma im się co dziwić co dziennie słyszą że wychodzicie pomagać Emie.-zaśmiała się Una.
-To nic dziwnego że robią się podejrzliwe.-powiedział Shaka.
-Może i tak a teraz do rzeczy.
-A więc powtórzę wam jeszcze raz cały plan. Jak macie jakieś pytania to pytajcie.
Idziemy przekazać wiadomość stadu we czwórkę. Czyli idę ja, Kiwa, Timon i Pumba.
-Dlaczego my nie idziemy?-zapytał Shaka.
-Bo nie chcemy żeby znów był podobny incydent jak ostatnio. Rozumiecie? Zostajecie w buszu.
-Rozumiemy.-powiedziała Una.
-Tak czy siak później po was wrócimy i wszyscy razem wrócimy na Lwią Ziemie.Więc nie oddalajcie się z tond.
-Dobrze będziemy tu na was czekać.-powiedział Shaka.
-Jesteście już prawię dorośli, nie wiem jak to się tak szybko mogło stać jak ostatnio widziałam was na Lwiej Ziemi to byliście malcami. Tak czy siak poradzicie sobie!
- No wiesz ale ty w tej dżungli bądź buszu jesteś już paręnaście miesięcy a czas szybko płynie.-powiedziała Una.
-No dobra wróćmy do tematu naszego planu. Jak już dojdziemy na miejsce ja pójdę z Kiwą zawiadomić stado że plan się powiódł i że Zira już nie więzi Shaki.W takim razie nie będą musieli już się jej słuchać. Później przegonimy wszystkie hieny do czego włączą się Timon i Pumba. A później to już każdy wie że stado wróci na Lwią Skałę a my wrócimy po Unę i Shake.
-Ja wszystko rozumiem.-powiedział Kiwa.
-My też.-powiedział Timon i Pumba.
-W porządku no to do dzieła bo musimy się śpieszyć musimy zdążyć z wszystkim zanim zapadnie zmrok.-powiedziała stanowczo Ema i ruszyła przed siebie a Timon, Pumba oraz Kiwa ruszyli za nią.
Po około dwóch godzinach biegu byli już na miejscu.
-Już za niedługo południe trzeba się śpieszyć.-powiedział Timon.
-Masz sporo racji do dzieła!-powiedziała Ema.
-Hieny się wylegują to najlepszy moment.-powiedział Kiwa.
-Tak przebiegniemy koło nich i przekażemy wszystkim naszą wiadomość! Gotowy?
-Tak!
I w tej właśnie chwili oboje wbiegli na Złą Ziemię i przebiegając obok leniwych hien wykrzyknęli.
-Wstawajcie plan się powiódł! Shaka uwolniony i wy też!-krzyczała Ema.
-Wszyscy na biegiem na Lwią Skałę! Trzeba wypędzić Zirę!-powiedział Kiwa.
Hieny rozkojarzone i wystraszone biegnących w ich kierunku stada lwów uciekły.
-Aż nie mogę w to uwierzyć! Udało się! -powiedziała Ema.
-Tak to niewiarygodne!-powiedział Timon.
-Och chciałam bym zobaczyć jak przeganiają Zirę...-westchnęła ze smutkiem Ema.
-No to biegnij! Na co czekasz? My pójdziemy po Une i Shake.-powiedzieli Timon i Pumba.
-Bardzo wam dziękuje!-powiedziała Ema i pobiegła razem z Kiwą w kierunku Lwiej Skały.
W tym czasie Zira spała sobie spokojnie na Lwiej Skale otoczona przez niewielka ilość hien, kiedy nagle do groty wpadła Ema i reszta stada. Zobaczywszy to hieny natychmiast uciekły a Zira została sama bez jakichkolwiek szans.
-No i co Zira nie tak to sobie zaplanowałaś co?-zapytała z sarkazmem Ema.
-Co takiego? Myślicie że wygraliście? Jesteście bardzo zabawni naprawdę.-powiedziała szczerząc się Zira.
-Lepiej mów od razu o co ci chodzi jeśli zależy ci jeszcze na życiu!-powiedział Kovu.
-A dobrze synku skoro chcesz.-odpowiedziała Zira.
-Nie jestem już twoim synem!-powiedział Kovu.
-No a teraz gadaj!-powiedział wyłaniający się z tłumu ledwo na siłach Simba.
-No dobrze powiem wam. Choć poniosłam dość duże ofiary takie jak na przykład Asza. Kojarzycie go prawda? To i tak udało mi się choć w części zrealizować mój plan. Moim planem było zabicie wszystkich dzieci Kovu i Kiary. Po części się udało. Shaka miał do końca swojego życia być głodzony i męczony choć na początku chciałam go wychować jak własnego syna ale był zbyt uparty. Una no cóż miała zginać z ręki hien ale im zwiała, a Ema sama zniknęła po tym jak się nabrała że przez nią zginą Kiro.-zaśmiała się podstępnie Zira.
-Co to znaczy?! Powiedz!-zdenerwowała się Kiara.
-No to zależy od punktu widzenia.-zachichotała Zira.
Ema rzuciła się na Zirę i przygniotła ją do podłoża. Dopiero w tej chwili Zira naprawdę zaczęła się bać.
-Masz mi natychmiast powiedzieć o co ci chodzi bo jak nie!-zagroziła Ema.
-No już dobrze.
-Gadaj!
-Ja zabiłam Kiro!-powiedziała Zira.
Po tych słowach Ema zamarła i zbladła, w jej oczach pojawiły się łzy a w jej sercu gotowała się złość i chęć zabicia Ziry.
-Jak mogłaś! Już nie żyjesz!-wściekła się Ema coraz bardziej uciskając Zirę w szyję.
-Ja wszystko wyjaśnię! Puść mnie!-powiedziała Zira kiedy zaczęło powoli brakować jej już tchu.
-Ema puść ją daj jej powiedzieć.-powiedział Kovu.
-No puszczaj!-powiedziała Zira.
-Ema z niechęcią puściła swoją ofiarę.
-No to mów!-powiedział Kovu.
-To był idealny plan wystarczyło tylko poczekać. Lwice ustawiły się do polowania a niedaleko od nich na lewo była Ema  z maluchami. Wystarczyło tylko spłoszyć antylopy żeby nie pobiegły prosto lecz w lewo. To było proste wystarczyło że ruszyłam trawą i antylopy rzuciły się pędem w kierunku Emy i lwiątek.
Na początku sądziłam że Ema po tym jak dostała kopytem w głowę tez nie przeżyła ale była silniejsza niż myślałam. Ale sama postanowiła mi wszystko ułatwić i uciekła z domu i dzięki temu znalazły mnie w tedy te dwa lwy. No i resztę historii już znacie.
-No a teraz mogę już ją zabić?!-zapytała pełna złości Ema.
-Nie córciu zostaw ją!-powiedział Kovu.
-Czemu?
-Każdy zasługuje na druga szanse.
-Ale ona już ją dostała i co zrobiła? Ja wam powiem co zaplanowała zamach na mnie i na moje rodzeństwo a dodatkowo uwięziła całe stado na Złej Ziemi!
-To prawda ale patrząc na jej wiek już nie wiele jej zostało tak czy siak.-powiedział z wroga miną patrząc na Zirę, Kovu.
-No dobrze.
-Lwice odprowadźcie ją do Złej Ziemi i zostawcie ją tam. A jeśli ktoś zobaczy cie Ziro jeszcze kiedykolwiek na naszej ziemi ma prawo cię zabić a nawet musi! Zrozumiałaś?-powiedział Kovu.
-Rozumiem ale to jeszcze nie koniec!-powiedziała uparcie Zira i odeszła razem z trojką lwic które ja odprowadziły prosto na Złą Ziemie.
Kiedy Zira zniknęła wszystkim z oczu...
-Ema córciu!-ucieszyła się Kiara.
-A kim jest ten młody lew?- zapytał Kovu.
-To Kiwa pomógł mi uwolnić Shake i was. Nie obyło by się również bez Timona i Pumby.
-Zawsze do usług.-powiedział Pumba.
-Pumba, Timon? Skoro wy tu jesteście to...-powiedziała Ema.
-Ema! Mamo, tato!-krzyczał biegnący Shaka i Una.
-No jesteście w końcu!-powiedziała Ema.
-Och moje skarby! Chodźcie tu do mnie!-cieszyła się Kiara ściskając swoje dzieci.
-I jak zwykle wszystko dobrze się skończyło.- powiedział Timon.
-Bez was by się nie udało.-powiedział do przyjaciół Kiwa.
-Bez ciebie też!-powiedział Timon.
-No ale na nas już czas!-powiedział Pumba i razem z Timonem ruszyli przed siebie.
-Do zobaczenia!-pożegnała się z uśmiechem na twarzy Ema.
-To był naprawdę wyjątkowy dzień!-powiedział Kiwa.
-Tak nigdy go nie zapomnę!-powiedziała Ema.
-Byłaś bardzo odważna.-powiedział z zachwytem Kiwa.
-Dzięki ty też.
-Ymmmm...-przerwał im Kovu i Kiara.
-Tak?-zapytał się rodziców Ema.
-No Una powiedziała nam o czymś o czym powinniśmy usłyszeć od was.Czy to prawda?-zapytała Kiara.
-Tak jesteśmy parą.-powiedziała Ema.
-To wspaniale-powiedział Simba.
-Naprawdę?-zapytała Ema.
-Tak! Mówiłem ci że kiedyś miłość cie dopadnie pamiętasz?-zapytał Simba.
-Tak doskonale pamiętam ale kiedyś jeszcze nie wiedziałam co to znaczy a teraz już wiem.-powiedziała uśmiechając się do Kiwy, Ema.
-No to coś czuje że czeka nas tu bardzo miła ceremonia.-powiedział Kovu.
-Tak jeżeli tego chcecie to możemy wam wyprawić ślub jeszcze dzisiaj!-powiedział Rafiki.
-Rafiki a co ty tu robisz?-zapytał Kovu.
-No usłyszałem od Timona i Pumby że się wam tu przydam więc przyszedłem.-zaśmiał się Rafiki.
-Para uśmiechnęła się do siebie ale nagle na twarzy Kiwy zagościł smutek.
-Coś nie tak?-zapytała Ema.
-Nie ale przed ślubem muszę jeszcze coś załatwić...-powiedział Kiwa.
-Co takiego?-zdziwiła się Ema.
-No chce odnaleźć moje stado i przekonać ich żeby się do nas dołączyli a zwłaszcza moją matkę.-wyjaśnił Kiwa.
-Masz sporo racji ale jak tylko wrócisz to się pobierzemy.-powiedziała Ema.
-Oczywiście! Wrócę jak szybko się da! Przyrzekam ci że  wrócę!-powiedział Kiwa.
-A ja przyrzekam ci że będę na ciebie tu czekała.-powiedziała Ema po czym przytuliła się do Kiwy i patrzyła jak jej ukochany znika na za horyzontem wraz z zachodzącym słońcem...

piątek, 4 października 2013

Rozdział 20 "Dwa serca"

Tego ciepłego wieczoru Ema i Kiwa poszli razem na polowanie. Dzisiaj Ema nie miała szczęścia inie złapała nic za to Kiwa wręcz przeciwnie, złapał dużą antylopę.
-I co? Kto jest lepszym myśliwym?-zapytał się Kiwa.
-Ha ha ha bardzo śmieszne.-powiedziała z sarkazmem Ema.
-No to teraz?
-Nic ja muszę polować dalej bo inaczej nie będziemy miały z siostrą kolacji.
-Możesz wziąć moją.-powiedział Kiwa.
-Jak to przecież mówiłeś mi że jesteś głodny?
-No to był tylko pretekst żeby iść z tobą na polowanie...
-Aaaaaa rozumiem. W takim razie wezmę.
-Bardzo proszę.
Ema uśmiechnęła się do lwa i już miała sobie pójść gdy Kiwa powiedział.
-Ema zaczekaj.
-Tak?
-Ja muszę ci coś powiedzieć.
-A mianowicie co?
-No ja... ja ciebie na prawdę i bardzo szczerze kocham...-wyjąkał zawstydzony Kiwa i uśmiechną się do Emy.
-Naprawdę?-zdziwiła się lwica.
-Tak.
-No cóż obawiam się że ja ciebie też darzę podobnym uczuciem.-powiedziała z uśmiechem Ema.
Lwy jeszcze  przez parę minut uśmiechały się do siebie aż w końcu Ema powiedziała.
-No skoro mamy to już za sobą to może ja już pójdę bo siostra czeka.
-Tak jasne idź. Spotkamy się jutro?
-No raczej tak przydało by się ustalić ostatnie szczegóły co do naszego planu. A gdzie?
-Może pod waszym drzewem? Tam gdzie zawsze.
-No dobrze to do jutra.-pożegnała się Ema i zniknęła Kiwie z oczu.
Ema wróciła do Uny i przyniosła jej kolację z uśmiechem na twarzy a w myślach ciągle siedział jej Kiwa.
-O super antylopa!-ucieszyła się Una.
-Tak to Kiwa ją upolował więc musisz mu podziękować.-rzekła Ema.
-Kiwa? Ty nic nie złapałaś?
-Nie moja mi uciekła.
-A szkoda... wiem że nie lubisz jak antylopy ci uciekają...
-Una! Ja już nauczyłam się z tym jakoś żyć! Więc proszę przestań mnie denerwować. Kiro nie żyje i nawet śmierć wszystkich na świecie antylop tego nie zmieni.
-Wiem ale tęsknie za nim...
-Ja też jeszcze jak pomyślę że gdybym go zatrzymała na czas to by żył to...
-Nie zadręczaj się tym! To nie jest twoja wina!
-Moja i żadne słowa tego nie zmienią...
-No dobra choć jeść.
-Już nie mam ochoty.
-Ale musisz coś zjeść bo jutro idziemy po stado i opuszczamy busz!
-Masz rację muszę coś zjeść. Ale tak myślę że Kiwa mógł by dołączyć do naszego stada.
-No tak jakaś nagroda mu się należy bo w końcu cały czas nam pomagał.
-Nie o to chodzi bo widzisz ja go lubię lubię...
-Co?!
-No tak przed chwilą wyznaliśmy sobie miłość.
-Gratulacje siostrzyczko! Uratujemy stado i weźmiecie ślub!
-No jeszcze zobaczymy czy rodzice się zgodzą.
-A co oni mają domówienia w tej sprawie? Jesteś dorosła! I na pewno nie będą mieli nic przeciwko.
-Skoro tak mówisz to pewnie tak.
Kiedy lwice zjadły antylopę wspięły się na drzewo i próbowały zasnąć. Una zasnęła szybko ale Ema miała z tym nie lada problem bo wciąż jej myśli zaprzątał Kiwa.
Ema popatrzyła wysoko w gwiazdy i powiedziała:
-Dziękuje wam królowie za opiekę i za to że postawiliście na mojej drodze Kiwę. Proszę was niech jutro wszystko się uda.-powiedziała Ema i zasnęła....


czwartek, 3 października 2013

Rozdział 19 "Spójrz mi w oczy"

Następnego ranka kiedy Timon się obudził postanowił przemyśleć dokładnie sprawę związaną z kłótnią Emy i Kiwy. Po dłuższej chwili postanowił że powinien naradzić się w tej sprawie z Pumbą.
-Witaj Pumba!-przywitał miło przyjaciela Timon.
-Cześć Timon! O co chodzi?
-No wezwałem cie bo muszę się z tobą naradzić w pewnej sprawie.
-A cóż to za sprawa?
-No Ema i Kiwa się pokłócili i trzeba ich pogodzić. Ema jeszcze o tym nie wie ale bez niego nie uda jej się uratować stada.
-No tak trzeba ich koniecznie pogodzić! Tylko jak?
-Myślałem że pomożesz mi coś wymyślić.
-No dobra! Niech się zastanowię.
-Maż jakiś pomysł?
-Nie chociaż.... jak by się zastanowić to mogło by się udać!
-Co? Nawijaj stary!
-No to dość klasyczne ale powinno się udać. Zrobimy tak...
Pumba objaśnił Timonowi swój cały plan. Został tylko jeden problem.
-Ale jak ich tam ściągniemy?-zastanawiał się Pumba.
-To jest akurat proste! Zastosujemy podstęp!
-Ale Timon czy to nie będzie kłamstwo?
-Tylko takie dwa małe kłamstewka. No choć ja pójdę do Kiwy ty idź do Emy.
-No dobra Timon ale ja nie umiem kłamać przecież wiesz to doskonale.
-No tak ale ja nie mogę być w dwóch miejscach na raz!
-No to co zrobimy?
-Wiem Una powie Emie! Musimy ją tylko o tym powiadomić na pewno się zgodzi. Poczekaj pobiegnę po Unę a ty idź już na miejsce.
-No dobrze Timon!
Timon poszedł zawiadomić Unę o ich planie która z radością się zgodziła wziąć w nim udział.
*Timon pobiegł do Kiwy:
-Kiwa! Kiwa!
-Tu jestem co się stało?
-Hieny! One gonią Eme! Proszę Pomóż jej!
-Gdzie ona jest?
-Tam na polanie! Biegnij!
I Kiwa pobiegł w kierunku polany.
-Hi hi hi! Dał się nabrać!
*W tym samym czasie Una pobiegła zawiadomić Emę:
-Ema! Siostrzyczko!
-Co się stało Una?!
-Hieny zaatakowały Kiwę!
-Gdzie on jest?!
-Na polanie!Szybko!
-Dobrze ale ty tu zostań i schowaj się!
I Ema pobiegła na polanę.
-He he he! Jestem niezła!
Skierowani podstępnie w kierunku polany Ema i Kiwa biegli szybko w kierunku polany aż w końcu się zderzyli.
-Kiwa?
-Ema?
-Nic ci nie jest?
-Mi? To ciebie zaatakowały hieny!
-Nie to ciebie zaatakowały!
-Co?!-zapytali się chórem nie rozumiejąc sytuacji.
-Chyba wpadliśmy na czyjś jawny podstęp.-powiedziała Ema.
-Chyba tak. Idę sobie!
-Nie nie! Zaczekaj!-powiedział Timon.
I za krzaków wyszli Timon i Pumba.
-Ściągnąłem was tu byś cię się pogodzili!
-Może nie jesteście tego świadomi ale się nawzajem potrzebujecie.-powiedział Pumba.
-Kto cię prosił żebyś wtrącał nos w nie swoje sprawy? A tak już wiem kto... Zapewne Una.
-Nie ważne macie się dogadać!
-No w sumie bym mógł jej wybaczyć. Nie potrzebuje niczego po za przeprosinami.-powiedział Kiwa.
-No dobra przepraszam! Trochę przesadziłam ale to była moja walka!
-Wybacz ale gdyby nie ja to ani ty ani twoje rodzeństwo nie było bytu dzisiaj.
-Masz rację wybacz! Ja po prostu już taka jestem.
-Wybaczam ci! Bo gdy bym tego nie zrobił to stracił bym wspaniałą przyjaciółkę!
-Dzięki!-zarumieniła się Ema.
-No to nasze zadanie skończone choć Pumba!-powiedział Timon i oddalił się razem z Pumbą.
-To co teraz?-zapytała Ema.
-Może chcesz gdzieś zemną pójść żeby to uczcić?
-Nie! Muszę jeszcze złapać kolację bo Una jest głodna a sama nie potrafi jeszcze polować.
-No to chodźmy razem bo też jestem głodny.
-No dobrze to choć!
I tak oto zakończył się spór pomiędzy Emą i Kiwą...


wtorek, 1 października 2013

Rozdział 18 "Sprawa honoru"

Tego popołudnia wszyscy niecierpliwili się kiedy Ema znowu będzie przytomna i obudzi się.
Czekali tak parę godzin aż w końcu lwica się obudziła.
-Ema jesteś tu?-zapytał Kiwa.
-Tak chyba tak.-powiedziała z niepewnością.
-No w końcu.
-Co ja tu robię tak właściwie? Pamiętam że walczyłam z Aszą co nie? Co się stało?
-On cię uderzył i straciłaś przytomność, a ja go zabiłem i zabrałem cię tutaj.
-Co?!-wykrzyknęła Ema i rzuciła się ze złością na Kiwę.
Kiwa patrzył na Emę ze strachem w oczach bo jeszcze nigdy nie widział jej tak złej.
-Jak mogłeś?! To było moje zadanie! Ośmieszyłeś mnie! Nienawidzę cię!-krzyczała z furią Ema.
-Ema daj spokój.-uspokoiła siostrę Una.
-Nigdy! Ty jeszcze tego nie rozumiesz jesteś za młoda.-powiedziała Ema.
-Czemu jesteś zła? Uratowałem wam obydwu życie! Taka twoja wdzięczność?!-zdenerwował się Kiwa.
-Nic nie zrobiłeś! Nic!
-Skoro tak to nie jestem już tu potrzebny.-powiedział Kiwa i odszedł.
-I bardzo dobrze!-powiedziała Ema i poszła w odwrotnym kierunku zostawiając siostrę samą.
W oczach Uny ta kłótnia nie miała sensu ale przecież była "za młoda by to zrozumieć".
Po wszystkim Una postanowiła pójść z Shaką do Timona i opowiedzieć mu o wszystkim co się wydarzyło. Miała nadzieję że on coś wymyśli.
-Timon?-zawołała Una.
-Tak? Kto mnie woła?-pytał głos wydobywający się z pobliskiej norki.
-To ja Una, mam problem.
-Już wychodzę poczekaj.
-Szybko nie mamy czasu!-powiedział Shaka.
-O a kto to?-powiedział wystawiający z nory głowę Timon.
-To mój brat Shaka.
-A to ten którego mieliście uwolnić? Rozumiem. A więc co to za problem?
-No wszystko jest wypaliło w miarę ale...-i Una opowiedziała Timonowi o powodzie kłótni pomiędzy Emą a Kiwą.
-Och to nie dobrze. Nie wiem dlaczego Ema jest taka uparta ale pewnie ma to po mamie.
-No właśnie o co jej chodzi?
-Tu chodzi o jej honor, Una.-powiedział Timon.
-Honor? Co to ma do tego?
-No ona chciała pokazać że jest godna tronu Lwiej Skały a Kiwa jej przeszkodził ale niedługo powinna się uspokoić.
-Ale to nie jest wina Kiwy. Przecież ona przegrała a Kiwa jej pomógł. Nawet myślał że Ema nie żyje!
-No tak ale ona nie jest tego świadoma. Tak naprawdę jest zła na siebie ale zwaliła to na Kiwę.
-No też tak myślę.
-Co mamy robić Timon?-zapytał Shaka.
-Najlepiej nic nie róbcie to ją tylko gorzej rozzłości. Dajcie jej trochę czasu to zmądrzeje.
-Dzięki Timon. Jak zawszę pomogłeś!-powiedziała Una.
-Nie ma za co. Trzymajcie się! Ja wracam z powrotem do rodziny.
-Też byśmy tak chcieli. -powiedziała ze smutkiem Una.
-No choć wracamy.-powiedział Shaka.
-No dobra ale nie rozumiem jednego.
-Czego?
-No w końcu jest wszystko dobrze mimo to że mieliśmy ten incydent z Aszą. Chodziło tylko o to by cię uwolnić bo byłeś zakładnikiem. Teraz nasze stado może bez problemu wrócić na Lwia Skałę . Jest tylko jeden problem że przez ten incydent nie powiedzieliśmy reszcie że mogą już uciec z aresztu Ziry. W końcu uciec takim leniwym hienom to żaden problem. Wcześnie nie mogli uciec tylko dla tego żeby tobie nie stała się krzywda.
-No tak wszystko się zgadza. Trzeba ich jakoś zawiadomić!
-Ale Zira na pewno już odkryła twoje zniknięcie. Więc co robimy?
-Pogadajmy o tym z Emą. Choć!
-No dobra.
I rodzeństwo pobiegło spotkać się z Emą. W tym czasie Kiwa siedział sam w swojej grocie i zastanawiał się dlaczego Ema się na niego wściekła. W końcu zapadł zmrok i cały busz pogrążył się w ciszy. Tej nocy w całym buszu nie spał tylko Kiwa, który przez całą noc miał przed sobą twarz rozzłoszczonej Emy...

Rozdział 17 "Czas na walkę"

 
Następnego dnia każdy z przyjaciół starał się siebie oszczędzać by być na siłach gdy wybije godzina spełnienia planu Emy. Jeszcze przed zachodem słońca Kiwa wyruszył na spotkanie po drzewem by zdążyć na czas. Po drodze spotkał Timona. 
-Hej Kiwa szykujesz się? 
-Tak właśnie tam idę. 
-Mogę iść z tobą bo i tak się tam wybieram?
-Jasne będzie nam raźniej. 
-Dzięki jesteś w porządku. 
-A więc długo znasz Emę? 
-Tak byłem na Lwiej Skalę w dzień jej narodzin a później już tam nie bywałem dlatego zdziwiłem się gdy zobaczyłem Emę tutaj w buszu. Naprawdę wydoroślała. 
-Mówiła mi dla czego uciekła... Może i lepiej bo teraz ma szanse ich uratować. 
-Tak na pewno jej się to uda i zanim się obejrzymy będzie królową Lwiej Ziemi. 
-Też tak myślę. Na pewno na to zasłużyła.
-Z pewnością tak.
Zanim oboje się spostrzegli byli już na miejscu a przed nimi stała Ema i Una.
-Już jesteście?-zdziwiła się Ema.
-Tak woleliśmy przyjść nieco szybciej.-oznajmił Kiwa.
-Rozumiem. A ty Timon tak właściwie po co przyszedłeś?
-Ja tylko przeszedłem życzyć wam powodzenia i powiedzieć ci że na pewno ci się Uda bo jesteś wspaniałą i dorosłą lwicą a zwłaszcza wnuczką Simby.
-Dziękuje ci Timon jesteś wspaniały.-podziękowała Ema.
-A ty Una uwierz w siebie i pokarz prawdziwą siebie czyli mądrą i odważną lwicę.
-Dziękuje Timon ale to nie są moje cechy...-powiedziała skromnie Una.
-Jak to nie? Ja się nigdy nie mylę.-zaśmiał się Timon i odszedł od towarzystwa.
Una, Ema i Kiwa jeszcze długo prowadzili rozmowę na temat szczegółów ich planu i nim się zorientowali nadszedł wieczór.
-W porządku możemy już iść.-oznajmiła cicho Ema.
Ema szła na przodzie i prowadziła Kiwę i Unę. Po dwu godzinnej drodze doszli do granicy pomiędzy Lwią Ziemia a Złą Ziemią.
-W porządku Una możesz iść tylko ostrożnie i powiedz im wszystko dokładnie inie pomiń żadnego ważnego szczegółu.-pouczyła siostrę Ema.
-Postaram się.
Kiwa i Ema skryli się w krzakach a Una zniknęła im z oczu.
Po parudziesięciu minutach Una wróciła.
-No i co?-zapytał Kiwa.
-W porządku przekazałam mamie bo była najbliżej.
-To świetnie możemy iść na Lwią Skałę.-mówiła szeptem Ema.
Do Lwiej Skały był jeszcze spory kawałek a w każdej chwili mogli się natknąć na hienę.
Szli chyba z godzinę aż ich oczom ukazała się Lwia Skała.
-To jest wasza Lwia Skała? Zupełnie inaczej ją zapamiętałem.
-No cóż byłeś wtedy mały.-stwierdziła Ema.
-Chodźcie tam się schowamy.
Cała trójka schowała się w wysokiej trawie za dużym głazem. Trochę się przespali a później zostało tylko czekać aż Zira wyjdzie z groty. Jak na złość trwało to dość długo.
-No gdzie ona?!-niecierpliwił się Kiwa.
-Zachowuje się zupełnie jakby się spodziewała że ktoś zamierza ją odwiedzić i do kogo ona tam mówi?-zdziwiła się Una.
-Nie ważne. O już sobie idzie więc cicho!-uspokoiła obydwoje Ema.
Kiedy Zira zniknęła z horyzontu wszyscy po cichu wślizgnęli się do środka i ku ich zdumieniu nie było tam ani jednej hieny.
-Ale gdzie jest Shaka?
-Nie wiem.-zdziwiła się Ema.
-Tu jestem.-powiedział cicho Shaka.
-Gdzie?
-Tu za tym głazem.
Shaka schowany był w maleńkiej grocie zasłoniętej ciężkim głazem. Najwyraźniej Zira zamyka go tu gdy wychodzi. Kiwa podszedł do głazy i przesuną go z pomocą Emy.
-Shaka braciszku!-ucieszyła się Una.
-Una? Ty żyjesz?-zdziwił się Shaka.
-Tak zwiałam wtedy tym hienom ale nie udało by mi się gdyby nie Ema i Kiwa.
-Ema? To naprawdę ty?
-Tak braciszku to ja.-odpowiedziała radośnie.
-Tak się cieszę że wróciłaś!
-Ja też ale strasznie chudy jesteś. Ona cię strasznie wygłodziła. Ale po za tym bardzo wyrosłeś zupełnie jak Una. Szkoda że nie ma z nami Kiro.-zasmuciła się Ema.
-Cieszyć się będziecie później teraz uciekajmy!-powiedział Kiwa.
-Masz rację poniosło mnie chodźmy!-powiedziała Ema i wybiegła z groty.
-No to niech Una i Shaka pójdą się schować a my uwolnimy resztę i wszystko skończy się dobrze.-powiedział Kiwa do Emy.
-Tak ale gdzie jest Una?-zaniepokoiła się Ema.
-Może została w środku?
Shaka według polecenia siostry schował się a Ema i Kiwa wrócili się po Unę.
Kiedy wyszli na górę zobaczyli twarz obcego im lwa który przytrzymywał Unę.
-Puść ją!-rozkazała Ema.
-Nie!-powiedział tajemniczy lew.
-Kim ty w ogóle jesteś?!- zapytał się Kiwa.
-Ja jestem Asza a ona poczeka tu sobie na Zirę!
-Wiedziałam to było zbyt proste!
-Masz natychmiast ją puścić!
-Nie! Obiecałem Zirze że zabije wszystkie córki Kovu a syna będę głodził i uczył złego. A ona jest już ostatnią córką! W zamian za tę przysługę Zira pozwoli mi zasiąść przy niej na tronie.
-A co z Emą najstarszą córką?-zapytała Ema.
-Ona zginęła zaraz po Kiro. Krzyżyk na drogę!
-A właśnie że nie ona stoi tu przed tobą i będzie walczyć do końca!-powiedziała pewnie Ema.
-To ty?! No to właśnie postawiłaś na sobie krzyżyk!-oznajmił Asza.
-Walcz nie gadaj!
Asza rzucił się na Emę i zaczęła się walka. Kiwa nie mógł nic zrobić, wziął więc Unę i odprowadził ją na bok. W pewnym momencie walki Asza mocno uderzył Emę i młoda lwica straciła przytomność.
W tej samej chwili Kiwa pełen wściekłości i furii zrzucił Asze ze Lwiej Skały który upadając z tak dużej wysokości się zabił.
-Życie za życie morderco!-powiedział Kiwa do nieżyjącego już Aszy.
Następnie wziął Emę na plecy i razem z Uną i Shaką wrócili do buszu...