Tego popołudnia wszyscy niecierpliwili się kiedy Ema znowu będzie przytomna i obudzi się.
Czekali tak parę godzin aż w końcu lwica się obudziła.
-Ema jesteś tu?-zapytał Kiwa.
-Tak chyba tak.-powiedziała z niepewnością.
-No w końcu.
-Co ja tu robię tak właściwie? Pamiętam że walczyłam z Aszą co nie? Co się stało?
-On cię uderzył i straciłaś przytomność, a ja go zabiłem i zabrałem cię tutaj.
-Co?!-wykrzyknęła Ema i rzuciła się ze złością na Kiwę.
Kiwa patrzył na Emę ze strachem w oczach bo jeszcze nigdy nie widział jej tak złej.
-Jak mogłeś?! To było moje zadanie! Ośmieszyłeś mnie! Nienawidzę cię!-krzyczała z furią Ema.
-Ema daj spokój.-uspokoiła siostrę Una.
-Nigdy! Ty jeszcze tego nie rozumiesz jesteś za młoda.-powiedziała Ema.
-Czemu jesteś zła? Uratowałem wam obydwu życie! Taka twoja wdzięczność?!-zdenerwował się Kiwa.
-Nic nie zrobiłeś! Nic!
-Skoro tak to nie jestem już tu potrzebny.-powiedział Kiwa i odszedł.
-I bardzo dobrze!-powiedziała Ema i poszła w odwrotnym kierunku zostawiając siostrę samą.
W oczach Uny ta kłótnia nie miała sensu ale przecież była "za młoda by to zrozumieć".
Po wszystkim Una postanowiła pójść z Shaką do Timona i opowiedzieć mu o wszystkim co się wydarzyło. Miała nadzieję że on coś wymyśli.
-Timon?-zawołała Una.
-Tak? Kto mnie woła?-pytał głos wydobywający się z pobliskiej norki.
-To ja Una, mam problem.
-Już wychodzę poczekaj.
-Szybko nie mamy czasu!-powiedział Shaka.
-O a kto to?-powiedział wystawiający z nory głowę Timon.
-To mój brat Shaka.
-A to ten którego mieliście uwolnić? Rozumiem. A więc co to za problem?
-No wszystko jest wypaliło w miarę ale...-i Una opowiedziała Timonowi o powodzie kłótni pomiędzy Emą a Kiwą.
-Och to nie dobrze. Nie wiem dlaczego Ema jest taka uparta ale pewnie ma to po mamie.
-No właśnie o co jej chodzi?
-Tu chodzi o jej honor, Una.-powiedział Timon.
-Honor? Co to ma do tego?
-No ona chciała pokazać że jest godna tronu Lwiej Skały a Kiwa jej przeszkodził ale niedługo powinna się uspokoić.
-Ale to nie jest wina Kiwy. Przecież ona przegrała a Kiwa jej pomógł. Nawet myślał że Ema nie żyje!
-No tak ale ona nie jest tego świadoma. Tak naprawdę jest zła na siebie ale zwaliła to na Kiwę.
-No też tak myślę.
-Co mamy robić Timon?-zapytał Shaka.
-Najlepiej nic nie róbcie to ją tylko gorzej rozzłości. Dajcie jej trochę czasu to zmądrzeje.
-Dzięki Timon. Jak zawszę pomogłeś!-powiedziała Una.
-Nie ma za co. Trzymajcie się! Ja wracam z powrotem do rodziny.
-Też byśmy tak chcieli. -powiedziała ze smutkiem Una.
-No choć wracamy.-powiedział Shaka.
-No dobra ale nie rozumiem jednego.
-Czego?
-No w końcu jest wszystko dobrze mimo to że mieliśmy ten incydent z Aszą. Chodziło tylko o to by cię uwolnić bo byłeś zakładnikiem. Teraz nasze stado może bez problemu wrócić na Lwia Skałę . Jest tylko jeden problem że przez ten incydent nie powiedzieliśmy reszcie że mogą już uciec z aresztu Ziry. W końcu uciec takim leniwym hienom to żaden problem. Wcześnie nie mogli uciec tylko dla tego żeby tobie nie stała się krzywda.
-No tak wszystko się zgadza. Trzeba ich jakoś zawiadomić!
-Ale Zira na pewno już odkryła twoje zniknięcie. Więc co robimy?
-Pogadajmy o tym z Emą. Choć!
-No dobra.
I rodzeństwo pobiegło spotkać się z Emą. W tym czasie Kiwa siedział sam w swojej grocie i zastanawiał się dlaczego Ema się na niego wściekła. W końcu zapadł zmrok i cały busz pogrążył się w ciszy. Tej nocy w całym buszu nie spał tylko Kiwa, który przez całą noc miał przed sobą twarz rozzłoszczonej Emy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz