czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 27 "Tajemniczy nieznajomy"

Czas płyną szybko jak górska rzeka a czwórka młodych książąt rosła i rosła. W końcu nadszedł dzień by po raz pierwszy opuściły Lwią Skałę i poznały dokładnie choć małą część Sawanny. Z samego rana cała czwórka zebrała się przed grotą wpatrując się w wschodzące słońce.Naglę dołączyli do nich rodzice.
-Jesteście gotowi?-zapytała Ema.
-No oczywiście!-powiedziała rozradowana Tina.
-Już nie możemy się doczekać!-powiedział Tim.
-Możemy już iść?-zapytał Kiro.
-Oczywiście synku tylko pamiętajcie żebyście uważali na Złą Ziemię bo tam mieszka Zira o której wam wczoraj mówiłam.-powiedziała troskliwie Ema.
-Ja chce wam tylko powiedzieć żebyście byli ostrożni ale też żebyście się dobrze bawili. Do zobaczenia wieczorem lub szybciej.-powiedział Kiwa z dumą w oczach.
-Dobrze tato!Pa!-powiedziały chórem lwiątka i zbiegły z Lwiej Skały jak oszalałe i ruszyły przed siebie znikając rodzicom z oczu.

 
Tina i Emi poszły w kierunku wodopoju a chłopcy poszli w kierunku wąwozu. 
-Ej Emi! Choć tu!-zawołała Tina. 
-Po co? Co znalazłaś?-zapytała zaciekawiona Emi. 
-Spójrz!-powiedziała Tina wskazując na zjawiskowo pięknego motyla siedzącego na korze drzewa.
-Jej! Jaki piękny!-Emi patrząc na kolorowego motyla rozmarzyła się tak mocno że nie zauważyła że ktoś biegnie w jej kierunku. Był to jakiś obcy młody lew. Nie patrząc się pod nogi obcy jej lewek wpadł prosto na nią i zdezorientowany uciekł. Wystarczyło że Emi przez dwie sekundy spojrzała w oczy nieznajomego a już poczuła że jest jej bliski. Uczucie to trwało jednak stosunkowo krótko bo za młodym lwem biegło stado stado spłoszonych zwierząt i dziewczęta musiały uciekać jak najdalej. Kiedy były już dość daleko zatrzymały się. 
-Jejku co to było!-zdenerwowała się Tina. 
-Nie wiem ale to było cudowne!-powiedziała zauroczona obcym lwem Emi. 
-Żartujesz sobie?! Od kiedy tłum biegnących i niebezpiecznych zwierząt sawanny jest dla ciebie cudowne?!-zapytała cała w nerwach. 
-Nie zwierzęta! Tylko ten lew...-powiedziała z 'głową w chmurach' Emi.
-Weź się opanuj ty go nie znasz!-powiedziała Tina próbując przemówić siostrze do rozumu. 
-Nic nie rozumiesz. Kiedy spojrzałam mu w oczy poczułam jakbyś my byli sobie przeznaczeni.
-CO?! Tobie coś się w głowie poprzewracało! Wracajmy lepiej.
-Skoro nalegasz to chętnie.-powedziała Emi uśmiechając się do siostry.
-Ale do domu a nie nad wodopój!-powiedziała pełna nerwów Tina. 
-No dobrze już dobrze wracajmy!-powiedziała rozczarowana Emi.
 W tym czasie kiedy księżniczki wracały na Lwią Skałę, książęta bawili się w najlepsze w wąwozie, lecz kiedy i to im się znudziło postanowili odkryć jakieś inne ciekawe miejsce. 
 
Jednak jak się okazało Sawanna była przeogromna i dwaj bracia szybko się zmęczyli. Po drodze udało im się znaleźć ciekawą skalę na której postanowili odpocząć. Najciekawsze dla chłopców tego dnia było to że Kiro w ciągu jednego dnia znalazł aż trójkę nowych przyjaciół. Zostały nimi trójka błękitnych ptaszków które napotkali w  wąwozie i od tond cały czas im towarzyszyły. Kiro bardzo je polubił zaś Tim po pewnym czasie zaczął mieć ich dość. Ale nie trudno mu się dziwić ile można wytrzymać gdy przez cały dzień nad głową śpiewają ci ptaki. Jeszcze przed zachodem słońca wszystkie książęta były w domu. Rodzice od razu zauważyli że był to dla nich naprawdę ciekawy i pełny przygód dzień, ponieważ gdy tylko lwiątka wróciły nie powiedziały ani słowa tylko od razu weszły do groty i zasnęły z zadowolonymi minami. 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 26 "Śmierć Simby"

 
W życiu każdego króla Lwiej Ziemi nadchodzi taki czas że musi zakończyć swe panowanie by dać miejsce następnemu władcy. Dołącza w ów czas do reszty dawnych władców którzy znajdują się w niebie. 
I właśnie taki czas nastał w życiu Simby. W okół Simby zebrała się cała jego dotychczasowa rodzina by po raz ostatni porozmawiać i wysłuchać jego ostatniej woli. 
-Posłuchajcie nie smućcie się bo to nie koniec świata, to tylko ja odchodzę a wy zostajecie. 
Odchodzę do ojca i wszystkich moich przodków oraz do mojego syna Kopy. Po tylu latach w końcu się spotkamy. Więc nie martwcie się będę przecież wśród swoich. I mam nadzieję że kiedyś się tam spotkamy. 
W końcu nie żegnamy się na zawsze ale na bardzo długo. Mimo wszystko co dzień będę was miał pod okiem. Kocham was wszystkich...-powiedział Simba, położył głowę na ziemi, zamkną oczy i odszedł. 
I zapadła cisza słychać było tylko jak łzy spływały po twarzach członków rodziny. 
-Mam nadzieję że już wkrótce do ciebie dołączę.-powiedziała Nala patrząc z uśmiechem na ciało męża. 
Rafiki wszedł do groty i rozsypał jakiś dziwny proszek nad ciałem wielkiego króla, i zwiesił głowę. 
Zaraz potem wyszedł i przekazał wiadomość reszcie stada które czekało przed grotą. 
Kiedy było już po wszystkim Kiara wyszła wraz z Nalą na spacer by jakoś poukładać myśli. 
-Przeżył tak wiele...-powiedziała Kiara próbując jakoś rozpocząć rozmowę z matką, jednak Nala pogrążona była głęboko w swoich myślach i nie słyszała niczego co mówiła do niej Kiara. 
-Mamo? Słyszysz mnie?-pytała uparcie Kiara. 
-Co?-zapytała z niechęcią Nala. 
-Czemu mnie ignorujesz?-zapytała ją córka. 
-Po prostu nie jestem w stanie teraz o tym rozmawiać. Wybacz córciu...-powiedziała Nala i odłączyła się od Kiary idąc w inna stronę. 
Jednak Kiara nie odpuściła i śledziła matkę by przypadkiem nic się jej nie stało. 
W tym czasie na Lwiej Skale trwała żałoba. Jedni płakali, drudzy byli pogrążeni w myślach a jeszcze inni rozmawiali na temat Simby i jego życia. Ema zaś leżała z Kiwą w grocie i opiekowali się swoimi nowo narodzonymi dziećmi.  
-Wiesz kochanie są naprawdę śliczne.-powiedział Kiwa. 
-Prawda? Są takie słodkie.-powiedziała Ema. 
-Mamy szczęście. Mamy wyrównane potomstwo dwie lwiczki i dwa lwiątka. 
-Tak to prawda. 
-I nawet udało się nam nadać imiona które zaproponowali rodzice i dziadkowie.-zaśmiała się szczęśliwa matka.
-Teraz jesteśmy prawdziwą rodziną.-powiedział Kiwa. 
-Tak kochanie.
-A gdzie są moi siostrzeńcy i siostrzenice?-zapytała wchodząc Vika. 
-O witaj Vika! Tu są.-powiedziała Ema i zaprosiła Vikę by poznała maluchy. 
-Jak się nazywają?-zapytała Vika. 
-Oczywiście już ci mówię. To jest Tina i Emi a to są Tim i Kiro.-powiedziała Ema. 
-Kiro? Czy to nie twój młodszy brat który...-zapytała Vika. 
-Tak dostał imię na jego cześć.-powiedział dumnie Ema. 
-Twój brat na pewno by się cieszył.-powiedziała Vika. 
-Tak wiem to.-powiedziała Ema i przytuliła swoje potomstwo. 

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 25 "Nowe pokolenie"

Witajcie! Od ślubu Emy i Kiwy miną zaledwie nie cały rok a już oczekują pierwszego dziecka które ma się urodzić właśnie dziś. Na Lwiej Skale panuje ogromne zamieszanie z powodu wybrania imienia dla przyszłego dziedzica tronu bądź dziedziczki... Jak żyję nie widziałem również żeby lwica w ciąży miała tak wielki brzuch jak Ema. Sądzę że urodzi co najmniej dwa lwiątka jak iż pewnie więcej. Będzie to nie lada trudny poród dla Emy. Ale jak ją znam to sobie poradzi! Ema i Kiwa okazali się naprawdę dobrymi monarchami. Jakdo tond nie mieli żadnych problemów z czymkolwiek dotyczącym spraw powiązanych z Lwią Ziemią. Ale zazwyczaj takie problemy zaczynają się dopiero jak pojawiają się dzieci... Nie wiem dlaczego. Ale najistotniejsza jest teraz sama Ema, muszę się skupić bo w końcu to ja Rafiki odbieram poród. 
-Rafiki?-zawołała Kiara. 
-Tak? Coś się dzieje?-zapytał Rafiki.
-Wydaje mi się że nic ale lada moment może zacząć rodzić.-powiedziała poddenerwowana Kiara. 
-Spokojnie jestem tuż obok w razie czego wołajcie.-powiedział Rafiki i usiadł na ziemi. 
-No dobrze pójdę zobaczyć co u niej.
-Spokojnie sama przecież wiesz jak to jest robiłaś to dwa razy i urodziłaś czwórkę ślicznych lwiątek.-uspokoił ją Rafiki. 
-Wiem ale teraz chodzi o moją córkę.
-No więc to ona powinna się denerwować a ty powinnaś ją uspokajać.-doradził Rafiki. 
-No dobrze powinnam być teraz przy niej w końcu za chwilę urodzi mi wnuka.-uśmiechnęła się Kiara. 
-Nie sądzę żeby to był wnuk...-powiedział zakłopotany Rafiki. 
-To będzie wnuczka?
-Możliwe ale sądzę że będzie ich nie mniej niż dwa.-powiedział Rafiki. 
-To wspaniale.-ucieszyła się Kiara. 
-Tak ale widzisz ona ma naprawdę ponad przeciętnie wielki brzuch jak na zwykłą ciąże i mam obawy...
-Jakie?-zaniepokoiła się przyszła babcia. 
-Może być ich w najgorszym wypadku nawet piątka ale nie jestem pewien. W każdym razie tak uczył mnie za młodu mój dziadek. 
-Dziadek? 
-Tak bo widzisz moja następców wybiera się co drugie pokolenie przynajmniej taka jest tradycja mędrców królewskich. 
-Rozumiem mów dalej co cię niepokoi?-zapytała z przerażeniem Kiara. 
-Widzisz przy takiej ilości lwiątek przy jednym porodzie... on może... może tego nie przeżyć. Nie robiła tego jeszcze nigdy więc jest niedoświadczona... i to trochę ryzykowne. No dobrze to bardzo ryzykowne. 
-Moja córcia może umrzeć pod czas porodu?!-zdenerwowała się Kiara.
-Niestety tak. Przykro mi królowo...-powiedział ze smutkiem Rafiki i zostawił Kiarę samą.
Rafiki wszedł do groty w której leżała Ema przy której siedział Kiwa wraz z całym stadem. Zaraz po wejściu do groty Rafikiego dołączyła do zgromadzenia również ledwo powstrzymująca łzy, Kiara. Rafiki spojrzał na nią ze smutkiem i i jemu po policzku spłynęła słona łza. 
-No dobrze. Ema jak się czujesz?-zapytał troskliwie Rafiki. 
-Normalnie ale maluchy trochę kopią.-powiedziała Ema.
-No tak to znaczy że poród już tuż tuż. Jak by co to wołaj a nawet krzycz.-powiedział Rafiki wychodząc z groty. 
-A ty dokąd idziesz?-zapytała Ema. 
-Będę na zewnątrz.-powiedział Rafiki i wyszedł. 
Rafiki wspiął się na sam szczyt Lwiej Skały i patrząc się w słońce powiedział:
-Drogi Mufaso jeśli mnie słyszysz to proszę cię pomóż Emię niech przeżyje i niech wychowuje następców tronu. Dzieci będą jej potrzebować zupełnie tak samo jak będzie jej potrzebować Kiwa i reszta stada. Proszę jeżeli to słyszysz i jeżeli pomożesz to daj mi jakiś znak. Proszę...-powiedział Rafiki i zwiesił głowę i zaczął schodzić ze szczytu w kierunku jaskini w której leżała Ema. Naglę usłyszał przeraźliwy krzyk Emy co zmusiło go do natychmiastowego działania. Zbiegając ze szczytu zdążył wykrztusić:
-Dzięki Mufaso wiedziałem że mnie słyszysz!-ucieszył się Rafiki. 
Rafiki wbiegł do groty i zapytał:
-To już?!
-Tak zaczyna się!-krzyczała Kiara. 
-No dobrze. Panowie proszę opuścić grotę.
-Dobrze. Kocham cię Ema i wierzę że urodzisz nam zdrowych dziedziców tronu!-powiedział Kiwa i wyszedł z resztą lwów. 
Kiwa był tak poddenerwowany że wraz z Kovu chodzili zataczając kółka przed wejściem do groty. A Simba i Shaka patrzyli na nich i uspokajali ich. 
-Kovu czemu tak się denerwujesz to nie twoje dzieci się rodzą/-zapytał Simba. 
-Ale moja córka rodzi mi wnuki a tobie prawnuki! A ty się ani trochę nie denerwujesz?-zapytał spięty Kovu. 
-Wiesz ja byłem w tym miejscu pod czas tylu porodów że jakoś już się mniej denerwuje bo wiem że Emie się uda.-odpowiedział Simba udając spokojnego. 
-Ej cicho nie słyszę krzyków Emy!-zdenerwował się Kiwa. 
Naglę wszystko umilkło a z groty wystawił głowę Rafiki. 
-No choć tatusiu, dziadku, pradziadku i wujku poznajcie młode pokolenie.-uśmiechną się Rafiki i zaprosił wszystkich od środka. 
Kiwa wszedł jako pierwszy a jego oczom ukazała się leżąca Ema a przy niej lwiątka. 
-Ile ich jest?-zapytał. 
-Czwórka.-powiedziała Kiara. 
-No to niech zostanie sama rodzina jest tu trochę was za dużo maluchy mogą się denerwować. Niech reszta wyjdzie!-powiedział Rafiki który z uśmiechem sam zaczął kierować się do wyjścia z pozostałymi. 
-Dziękuje Rafiki.-powiedziała uprzejmie Ema. 
-Nie ma za co to twoja zasługa byłaś bardzo odważna. A po za tym to była przyjemność.-powiedział i wyszedł. 
-I co? Mamy teraz dylemat.-powiedziała Ema.
-Jaki?-zapytała Kiara. 
-Nie macie na razie żadnego dylematu. Będzie dopiero jak będziecie musieli wybrać jedno na króla. -powiedział Kovu. 
-Możliwe ale jak damy im na imię?-zapytała Ema. 
-Coś się wymyśli przed nami jeszcze długi dzień.-powiedział Kiwa. 
-Macie czas do jutrzejszego ranka.-powiedziała Nala. 
-Jak to?-zapytał Kiwa. 
-Jutro Rafiki przedstawi maluchy mieszkańcom Sawanny.-powiedziała Ema uśmiechając się do swoich dzieci. 
-No tak zapomniałem że macie tu trochę inne zwyczaje.-powiedział Kiwa pełen radości. 
Tą noc cała rodzina królewska zastanawiała się nad imionami dla młodych lwiątek. Zajęło im to całą noc aż w końcu wymyślili idealne imię dla każdego z lwiątek. 
Z samego rana Rafiki przybył na Lwią Skałę i przedstawił młode książątka mieszkańcom Sawanny.  Na początku miał dość duży dylemat jak wziąć cztery lwiątka na raz ale po namyślę jakoś sobie poradził... 
I tak maluchy stały się oficjalnie na oczach całej Lwiej Ziemi jej mieszkańcami i następcami tronu. 

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 24 "Najszczęśliwszy dzień w życiu"

 
Następnego dnia kiedy tylko słońce wychyliło się z za horyzontu Sawanny Rafiki wyruszył wraz z wielkim tłumem zwierząt sawanny w kierunku Lwiej Skały, gdzie trwały już liczne przygotowania do królewskiego ślubu Emy i Kiwą. Ema siedziała w grocie razem z całym stadem lwic zaś Kiwa spędzał wtedy czas z Simbą i Kovu rozmawiając o swoich przyszłych obowiązkach. 
-No i gdzie ten Rafiki?!-denerwowała się Ema. 
-Spokojnie córciu zaraz przyjdzie.-pocieszała ją Kiara. 
-Nie powinnaś się tak denerwować.-radziła Nala. 
-Tak córciu ten dzień zapamiętasz do końca swego życia więc odpręż się i uśmiechnij się.-powiedziała Vika. 
-No dobrze ale strasznie się denerwuje!-powiedziała wciąż niespokojna Ema. 
-Wiemy dobrze jak się czujesz każda z nas to przechodziła.-pocieszała ją Nala. 
-Spokojnie pomyśl o Kiwie i uspokój się.-powiedziała Kiara. 
-Chcesz tego ślubu prawda?-zapytała Nala. 
-Tak, niczego bardziej w życiu nie pragnęłam.-powiedziała z uśmiechem pełnym radości Ema. 
-To spokojnie wszystko będzie dobrze. 
-Czy wy też się tak denerwowałyście przed ślubem?-zapytała panna młoda. 
-Nie do końca... raczej dusiłyśmy to w sobie.-powiedziała Kiara. 
-Ja tylko trochę kiedy przyszedł po mnie Simba od razu się uspokoiłam-powiedziała Nala. 
-No dobrze spróbuję się trochę opanować.
-Zuch dziewczyna-powiedział Rafiki który najwyraźniej przysłuchiwał się rozmowie już przez parę chwil.
-Rafiki? Czemu nic nie mówisz że już jesteś?-zdziwiła się Ema. 
-Nie chciałem wam przerywać...-powiedział uprzejmie Rafiki. 
-Czy wszyscy są już gotowi?-zapytała Kiara. 
-Tak wszyscy już czekają a słońce już coraz wyżej. To co Ema? Gotowa?-zapytał mędrzec Rafiki. 
-No oczywiście że tak.-opowiedziała entuzjastycznie lwica. 
Ema dołączyła do Kiwy i oboje równym krokiem wyszli z groty Lwiej Skały idąc aż na próg prowadzeni przez Kovu i Kiarę. Wszyscy stanęli na progu Lwiej Skały i każdy z nich wydał po kolei głośny i stanowczy ryk ze swojej paszczy by przypieczętować małżeństwo Emy z Kiwą. 
Później gdy wrócili do zgromadzenia rodzinnego para usiadła obok siebie a Rafiki zagrzechotał grzechotał im nad głowami swą grzechotką przyczepioną do swej laski, co na zawsze przypieczętowało związek tej dwójki. 
-Od dziś jesteście mężem i żoną oraz królem i królową Lwiej Ziemi!-powiedział głośno Rafiki po czym poprowadził parę z powrotem na próg Lwiej Skały gdzie z dołu oddawały im honory wszystkie zwierzęta sawanny... 
-To najwspanialszy dzień w moim życiu!-powiedziała do Kiwy, Ema.
-Mój też ale tak naprawdę to nigdy nie sądziłem że kiedyś nadejdzie.-powiedział z uśmiechem Kiwa. 
-Ja szczerze mówiąc też ale życie lubi płatać niezłe figle.-uśmiechnęła się Ema.
-Chciałbym żeby mój ojciec mógł to zobaczyć.-powiedział ze smutkiem Kiwa. 
-A ja wiem że on to widzi z góry tak samo jak widzi to mój pradziadek Mufasa i mój brat Kiro. Po prostu to wiem!-cieszyła się Ema. 
-Naprawdę?-zdziwił się  Kiwa. 
-Tak bo mama mi tak powiedziała a jej powiedział to jej ojciec który zaś usłyszał to od swego ojca i tak to się ciągnie.-powiedziała Ema. 
-Oby mieli rację.-powiedział Kiwa. 
-Mają rację spójrz w słońce!-powiedziała Ema. 
-Nic nie widzę.-powiedział Kiwa. 
-To przypatrz się dobrze.-powiedziała Ema. 
Kiwa spojrzał głęboko w słońce i przypatrując się chwilę dostrzegł swego ojca wraz ze swoją matką i Mufasą i z dwoma małymi lewkami którymi z pewnością był Kopa i Kiro. 
-Widzisz?-zapytała Ema patrząc się na swojego męża który nie może oderwać oczu od słońca. 
-Tak to niesamowite!-powiedział ze łzami w oczach Kiwa. 
-Mówiłam ci oni zawsze będą z nami.-uśmiechnęła się Ema i przytuliła się do Kiwy. 

czwartek, 31 października 2013

Rozdział 23 " Jak mam znaleźć odwagę?!"

 
Ten dzień zapowiadał się naprawdę wyjątkowo, Emie brakowało już do szczęścia tylko jednej rzeczy a mianowicie zgody ojca na ślub z Kiwą. Jednak jak raz Emie zabrakło odwagi by porozmawiać z ojcem, poszła na tyły Lwiej Skały i próbowała znaleźć w sobie odwagę by poruszyć z ojcem tą bardzo ważną rozmowę. 
-Tato zastanawiam się... czy Kiwa... nie nie tak!-mówiła do siebie Ema. 
-Co byś powiedział gdybym... Nie nie dam rady!-jąkała się Ema. 
-Ema? Wszystko w porządku?-zapytała Vika która słysząc próby rozmowy Emy zaniepokoiła się. 
-Vika? Tak w porządku. Co ty tu robisz?
-Postanowiłam wyjść na mały spacer żeby zapoznać się z nowym otoczeniem.-powiedziała Vika. 
-No tak zapomniałam że dopiero dzisiaj jesteś tu po raz pierwszy a  nie widzisz...-zakłopotała się Ema.
-Nie przejmuj się tak mną. Musisz do tego przywyknąć.-powiedziała z uśmiechem Vika. 
-Chyba tak... Powiedz jakie to uczucie tak nic nie widzieć?
-Nie jestem tak do końca ślepa widzę lekkie rysy ale bardzo rozmazane.
-Masz tak od urodzenia?
-Tak mam to po babci. Ale nie narzekam.-powiedziała Vika. 
-No tak Kiwa mi tłumaczył że masz specjalny dar.
-Jednak chciała bym zobaczyć te wszystkie rzeczy które mnie otaczają... Ale wróćmy do ciebie. 
-Do mnie?
-Tak słyszałam że masz problem. Mnie nie oszukasz.-uśmiechnęła się Vika. 
-No mam problem w pewnym sensie. Widzisz ja i twój brat planujemy się pobrać ale muszę mieć zgodę ojca...
-Boisz się go zapytać?
-Tak bo widzisz... Mogła bym wyjść za mąż bez jego zgody ale w tedy nie będę mogła odziedziczyć tronu... 
Ja przez pewien czas nie chciałam być królową aż do czasu gdy poznałam Kiwę. Od tamtego czasu wiem że należy walczyć o swoje. 
-Tak to prawda.-przytaknęła Vika. 
-Bardzo go kocham i chcę z nim w przyszłości rządzić Lwią Ziemią i żyć z nim do końca moich dni.
-Z koro tak to nie widzę problemu...
-Nie umiem znaleźć odwagi by porozmawiać z ojcem!
-Wiem słyszałam ale sama powiedziałaś że należy walczyć o swoje. Więc czemu się wahasz? 
-Powinnam spróbować co nie?
-No jasne że tak idź teraz szkoda czasu.-zachęciła Emę, Vika.
-No dobrze. To idę dzięki Vika! 
-Nie ma za co.-powiedziała z uśmiechem Vika patrząc na odchodzącą Emę. 
Ema pobiegła z tchem na Lwią Skałę i to co zobaczyła po prostu zwaliło ją z nóg. 
Kovu i Kiwa szli obok siebie i się śmiali, zachowywali się zupełnie jak by znali się od dawien dawna.
Eme po prostu zamurowało. 
-Co wy wyrabiacie?-zapytała zszokowana Ema. 
-O kochanie my właśnie tak sobie gawędziliśmy z Kiwą i właśnie mieliśmy po ciebie iść.-powiedział Kovu. 
-Widzę że dobrze się ze sobą dogadujecie.-powiedziała Ema.
-Skarbie do rzeczy... Kiwa rozmawiał ze mną i poprosił mnie o zgodę na wasz ślub i połączenie stad.-powiedział Kovu. 
-Na prawdę? Sama właśnie chciałam o tym z tobą pogadać ale... mnie zaskoczyliście.-powiedziała Ema.
-Jeszcze tego dnia kiedy Kiwa wyruszał szukać stada powiedziałem wam z dziadkiem i z matką że nie mamy nic przeciwko.Więc wystarczy tylko twoja zgoda na ślub.-powiedział z uśmiechem Kovu. 
-To co wyjdziesz za mnie i będziesz moją królową po wsze czasy?-zapytał Kiwa. 
-No oczywiście że tak!-powiedziała Ema i rzuciła się ze szczęścia na Kiwę.
-Ostrożnie pamiętaj że wciąż mam siniaki wczorajszej walce.-powiedział przygnieciony przez Emę, Kiwa.
-Przepraszam zapomniała z tego wszystkiego.-powiedziała z uśmiechem Ema schodząc z ukochanego. 
-No to kiedy chcecie się pobrać?-zapytała Kiara wychodząca z groty. 
-Mamo podsłuchiwałaś?!-zapytała się ze zdziwieniem Ema. 
-No nie miałam wyboru... matka musi się o takich sprawach dowiadywać pierwsza. W końcu nie co dzień wydaje się córkę za mąż!-powiedziała rozradowana Kiara. 
-Noto kiedy?-zapytał Kovu. 
-Jak najszybciej!-powiedział Kiwa. 
-Jak dla mnie to może to być nawet jutro z samego rana!-powiedziała Ema. 
-No dobrze teraz trzeba tylko zawiadomić Rafikiego. Ktoś chętny?-zapytał Kovu. 
-....?-zaniemówiła Ema wraz z Kiwą. 
-My pójdziemy razem Kovu.-powiedziała Kiara. 
-Żałuje że Zazu już nie ma...-powiedział Kovu. 
-Ja też ale poczekaj aż jego wnuczęta podrosną to będziesz miał całą armię majordomusów!-zaśmiała się Ema. 
-Tak. Po jednym dla wszystkich!-roześmiała się Kiara. 
-Jak dla mnie mogą już dorosnąć...-powiedział Kovu i zrobił pół kwaśną minę. 
Tak oto zakończył się kolejny udany dzień na Lwiej Ziemi... A cała Lwia Skała radowała się z nadchodzącego nowego dnia i ślubu Emy z Kiwą.


czwartek, 10 października 2013

Rozdział 22 "Zniewolone stado"

Każdego dnia kiedy tylko wstało słońce Ema budziła się i wypatrywała swojego ukochanego Kiwy.
Lecz dnie zmieniały się w miesiące a Kiwy wciąż nie było...
Tego ranka wcześniej postanowiła też wstać Kiara i dotrzymać towarzystwa córce. Obie lwice usiadły na czubku Lwiej Skały i wpatrywały się w horyzont.
-Mamo, boje się że on już nigdy nie wróci...-zaniepokoiła się Ema.
-Wróci. Na pewno.
-Skont to możesz wiedzieć?-zapytała Ema.
-Widziałam jak na ciebie patrzył.-powiedziała z uśmiechem Kiara.
-Jak?-zdziwiła się Ema.
-Z miłością w oczach.
-Nie zauważyłam tego...-zarumieniła się Ema.
-Musisz mu spojrzeć głęboko w oczy i w tedy wszystko zobaczysz.
-Może masz rację.
-Wiem i ja mam rację.-powiedziała Kiara i przytuliła córkę.
Ema wtulona w ramię watki dostrzegła w oddali znajomą jej postać, a za nią jeszcze co najmniej sześć innych lwic i lwów.
-Mamo! Patrz to Kiwa i jego stado!-ucieszyła się Ema.
-Tak masz rację to on!
-Choć obudzimy wszystkich!-powiedziała rozradowana Ema.
Ema wbiegła do groty w której spało całe stado.
-Wstawajcie! Kiwa wrócił razem ze swoim stadem! Trzeba ich powitać!-krzyczała ze szczęścia Ema.
-No już dobrze dobrze.-powiedział zaspany Kovu i wstał.
Kiedy Ema wraz ze stadem wyszła z groty Kiwa był już na miejscu.
Lwica z radości rzuciła się na niego.
-Kiwa!-ucieszyła się Ema.
-Tak tak to ja.Możesz ze mnie zejść?-zapytał obolały Kiwa.
-Co ci jest?-zmartwiła się Ema.
-Wszystko ci zaraz opowiem ale wejdźmy do środka. -zasugerował Kiwa.
-No dobrze.
Kiwa wszedł do środka i usiadł ledwo utrzymując się na łapach.
-No więc co się stało?-zapytał Kovu.
-Opowiedz proszę od początku.-powiedziała Ema.
-No dobrze. Jak tylko opuściłem Lwią Skałę przez około miesiąc wypytywałem wszystkie napotkane mi zwierzęta sawanny o moje stado. Jednak żadne z tych zwierząt go nie widziało. Parę dni później znalazłem ślady niewielkiego stada. Wśród odcisków łap były też łapy mojego rywala który miał bardzo charakterystyczne, duże łapy.
-Chodzi ci o Richa?-zapytała Ema.
-Tak właśnie o niego! A wiec podążałem za śladami aż ich znalazłem okazało się że jest gorzej nisz myślałem. Moja starsza siostra Vika opowiedziała mi że Rich znęca się nad stadem i zmusza do niebezpiecznych polowań.
-Dlaczego więc nie uciekły od niego?-zapytała Kiara.
-Bo w naszym stadzie jest tradycja. Stadem zawsze musi przewodzić samiec. A on był jedynym samcem. Na dodatek mordercą... Jakiś czas temu jedna z lwic urodziła dwóch bliźniaków i on przy wszystkich członkach stada ich zabił.
-Przecież to były bezbronne maluchy!-zaniepokoiła się Kiara.
-No niestety. W każdym razie kiedy przyszedłem Richa akurat nie było i chciałem jak najszybciej zdążyć zabrać moje stado ale nie zdążyłem. Kiedy drogę odciął nam Rich rzuciłem mu wyzwanie takie jak on mi kiedyś. Umowa była taka "Ten kto wygra zabiera stado". I tak się też stało bo rzuciliśmy się sobie do gardeł i po długiej bitwie... wygrałem. I w końcu naprawiłem wszystkie błędy z przeszłości.
-No to wspaniale kochanie!-ucieszyła się Ema spoglądająca jednym okiem na leżącą pośród innych lwic z jego stada lwicę. Wyglądała naprawdę dziwnie. Miała bardzo jasne oczy koloru prawie białego, źrenice jej zaś były szare i bez jakiegokolwiek odbicia.
-Co tak na nią patrzysz?-zapytał Kiwa.
-No... kto to właściwie jest?-zapytała Ema wpatrując się w lwicę.
-To moja siostra Vika.-powiedział z uśmiechem Kiwa.
-Ale co jej jest wygląda tak jakoś dziwnie?
-Bo widzisz ...Vika jest ślepa.-powiedział ze smutkiem Kiwa.
-Dlaczego?
-Taka się urodziła.
-Tak mi przykro nie wiedziałam.-powiedziała onieśmielona Ema do Viki.
-Nic nie szkodzi.-powiedziała Vika uśmiechając się do Emy.
-Dobrze że w tedy ich znalazłem bo ten drań chciał mi zabić siostrę.-zdenerwował się Kiwa.
-Jak to zabić?!-zdziwiła się Ema.
-No normalnie. Kiedy przyszedłem to leżała już na ziemi i ledwo oddychała i była bardzo słaba.
-Może to trochę moja wina...-powiedziała Vika.
-Jak to?-zapytał Kiwa.
-Cały czas mu się stawiałam. Wypominałam mu że nie jest dobrym królem i że to się źle skończy...-powiedziała Vika.
-Nie ma tu twojej winy.-powiedział Kiwa.
-Tak. On po prostu był wredny.-powiedziała Kiara.
-No ale trzeba przyznać że nie powinnaś mu mówić jak to się skończy skoro nie wiedziałaś jak to będzie.-powiedziała Ema.
-No ale widzisz.... ona dobrze wie co się stanie.-powiedział Kiwa.
-Jak to? Nic już nie rozumiem.-powiedziała Ema.
-Bo widzisz moja siostra ma dar i widzi w danym momencie co się ma kiedyś wydarzyć.-powiedział Kiwa.
-To możliwe?-zdziwiła się Ema.
-Tak.-powiedział Kiwa.
-No widzisz czasem tak jest. jeden dar ci życie odbiera a drugi ci daje.-powiedziała Vika uśmiechając się do Emy.

sobota, 5 października 2013

Rozdział 21 "Uwolnić stado"

Już z samego ranka Una, Shaka, Ema i Kiwa spotkali się w ustalonym miejscu.
Wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali jednak Timona i Pumby.
-No i gdzie oni są?-zapytała Ema.
-Nie wiem wczoraj wieczorem jak poszłaś na polowanie poszedłem im przypomnieć o dzisiejszym spotkaniu. Powiedzieli że pamiętają i że na pewno przyjdą.-powiedział Shaka.
-Więc czemu zawsze musimy na nich czekać?-zapytał Kiwa.
-Tacy już po prostu są.-powiedziała Una.
-O idą!-powiedział Shaka.
-No w końcu.-powiedziała Ema.
-Hej wam! Ustaliliście już coś?-zapytał Timon.
-Nie bo czekaliśmy na was. Zresztą jak zwykle...-powiedział Kiwa.
-Wybaczcie ale zawsze jak wychodzimy nasze żony... no powiedzmy że...-jąkał się Pumba.
-Powiedzmy że się upewniają do kont idziemy.-powiedział Timon.
-Rozumiem.
-No nie ma im się co dziwić co dziennie słyszą że wychodzicie pomagać Emie.-zaśmiała się Una.
-To nic dziwnego że robią się podejrzliwe.-powiedział Shaka.
-Może i tak a teraz do rzeczy.
-A więc powtórzę wam jeszcze raz cały plan. Jak macie jakieś pytania to pytajcie.
Idziemy przekazać wiadomość stadu we czwórkę. Czyli idę ja, Kiwa, Timon i Pumba.
-Dlaczego my nie idziemy?-zapytał Shaka.
-Bo nie chcemy żeby znów był podobny incydent jak ostatnio. Rozumiecie? Zostajecie w buszu.
-Rozumiemy.-powiedziała Una.
-Tak czy siak później po was wrócimy i wszyscy razem wrócimy na Lwią Ziemie.Więc nie oddalajcie się z tond.
-Dobrze będziemy tu na was czekać.-powiedział Shaka.
-Jesteście już prawię dorośli, nie wiem jak to się tak szybko mogło stać jak ostatnio widziałam was na Lwiej Ziemi to byliście malcami. Tak czy siak poradzicie sobie!
- No wiesz ale ty w tej dżungli bądź buszu jesteś już paręnaście miesięcy a czas szybko płynie.-powiedziała Una.
-No dobra wróćmy do tematu naszego planu. Jak już dojdziemy na miejsce ja pójdę z Kiwą zawiadomić stado że plan się powiódł i że Zira już nie więzi Shaki.W takim razie nie będą musieli już się jej słuchać. Później przegonimy wszystkie hieny do czego włączą się Timon i Pumba. A później to już każdy wie że stado wróci na Lwią Skałę a my wrócimy po Unę i Shake.
-Ja wszystko rozumiem.-powiedział Kiwa.
-My też.-powiedział Timon i Pumba.
-W porządku no to do dzieła bo musimy się śpieszyć musimy zdążyć z wszystkim zanim zapadnie zmrok.-powiedziała stanowczo Ema i ruszyła przed siebie a Timon, Pumba oraz Kiwa ruszyli za nią.
Po około dwóch godzinach biegu byli już na miejscu.
-Już za niedługo południe trzeba się śpieszyć.-powiedział Timon.
-Masz sporo racji do dzieła!-powiedziała Ema.
-Hieny się wylegują to najlepszy moment.-powiedział Kiwa.
-Tak przebiegniemy koło nich i przekażemy wszystkim naszą wiadomość! Gotowy?
-Tak!
I w tej właśnie chwili oboje wbiegli na Złą Ziemię i przebiegając obok leniwych hien wykrzyknęli.
-Wstawajcie plan się powiódł! Shaka uwolniony i wy też!-krzyczała Ema.
-Wszyscy na biegiem na Lwią Skałę! Trzeba wypędzić Zirę!-powiedział Kiwa.
Hieny rozkojarzone i wystraszone biegnących w ich kierunku stada lwów uciekły.
-Aż nie mogę w to uwierzyć! Udało się! -powiedziała Ema.
-Tak to niewiarygodne!-powiedział Timon.
-Och chciałam bym zobaczyć jak przeganiają Zirę...-westchnęła ze smutkiem Ema.
-No to biegnij! Na co czekasz? My pójdziemy po Une i Shake.-powiedzieli Timon i Pumba.
-Bardzo wam dziękuje!-powiedziała Ema i pobiegła razem z Kiwą w kierunku Lwiej Skały.
W tym czasie Zira spała sobie spokojnie na Lwiej Skale otoczona przez niewielka ilość hien, kiedy nagle do groty wpadła Ema i reszta stada. Zobaczywszy to hieny natychmiast uciekły a Zira została sama bez jakichkolwiek szans.
-No i co Zira nie tak to sobie zaplanowałaś co?-zapytała z sarkazmem Ema.
-Co takiego? Myślicie że wygraliście? Jesteście bardzo zabawni naprawdę.-powiedziała szczerząc się Zira.
-Lepiej mów od razu o co ci chodzi jeśli zależy ci jeszcze na życiu!-powiedział Kovu.
-A dobrze synku skoro chcesz.-odpowiedziała Zira.
-Nie jestem już twoim synem!-powiedział Kovu.
-No a teraz gadaj!-powiedział wyłaniający się z tłumu ledwo na siłach Simba.
-No dobrze powiem wam. Choć poniosłam dość duże ofiary takie jak na przykład Asza. Kojarzycie go prawda? To i tak udało mi się choć w części zrealizować mój plan. Moim planem było zabicie wszystkich dzieci Kovu i Kiary. Po części się udało. Shaka miał do końca swojego życia być głodzony i męczony choć na początku chciałam go wychować jak własnego syna ale był zbyt uparty. Una no cóż miała zginać z ręki hien ale im zwiała, a Ema sama zniknęła po tym jak się nabrała że przez nią zginą Kiro.-zaśmiała się podstępnie Zira.
-Co to znaczy?! Powiedz!-zdenerwowała się Kiara.
-No to zależy od punktu widzenia.-zachichotała Zira.
Ema rzuciła się na Zirę i przygniotła ją do podłoża. Dopiero w tej chwili Zira naprawdę zaczęła się bać.
-Masz mi natychmiast powiedzieć o co ci chodzi bo jak nie!-zagroziła Ema.
-No już dobrze.
-Gadaj!
-Ja zabiłam Kiro!-powiedziała Zira.
Po tych słowach Ema zamarła i zbladła, w jej oczach pojawiły się łzy a w jej sercu gotowała się złość i chęć zabicia Ziry.
-Jak mogłaś! Już nie żyjesz!-wściekła się Ema coraz bardziej uciskając Zirę w szyję.
-Ja wszystko wyjaśnię! Puść mnie!-powiedziała Zira kiedy zaczęło powoli brakować jej już tchu.
-Ema puść ją daj jej powiedzieć.-powiedział Kovu.
-No puszczaj!-powiedziała Zira.
-Ema z niechęcią puściła swoją ofiarę.
-No to mów!-powiedział Kovu.
-To był idealny plan wystarczyło tylko poczekać. Lwice ustawiły się do polowania a niedaleko od nich na lewo była Ema  z maluchami. Wystarczyło tylko spłoszyć antylopy żeby nie pobiegły prosto lecz w lewo. To było proste wystarczyło że ruszyłam trawą i antylopy rzuciły się pędem w kierunku Emy i lwiątek.
Na początku sądziłam że Ema po tym jak dostała kopytem w głowę tez nie przeżyła ale była silniejsza niż myślałam. Ale sama postanowiła mi wszystko ułatwić i uciekła z domu i dzięki temu znalazły mnie w tedy te dwa lwy. No i resztę historii już znacie.
-No a teraz mogę już ją zabić?!-zapytała pełna złości Ema.
-Nie córciu zostaw ją!-powiedział Kovu.
-Czemu?
-Każdy zasługuje na druga szanse.
-Ale ona już ją dostała i co zrobiła? Ja wam powiem co zaplanowała zamach na mnie i na moje rodzeństwo a dodatkowo uwięziła całe stado na Złej Ziemi!
-To prawda ale patrząc na jej wiek już nie wiele jej zostało tak czy siak.-powiedział z wroga miną patrząc na Zirę, Kovu.
-No dobrze.
-Lwice odprowadźcie ją do Złej Ziemi i zostawcie ją tam. A jeśli ktoś zobaczy cie Ziro jeszcze kiedykolwiek na naszej ziemi ma prawo cię zabić a nawet musi! Zrozumiałaś?-powiedział Kovu.
-Rozumiem ale to jeszcze nie koniec!-powiedziała uparcie Zira i odeszła razem z trojką lwic które ja odprowadziły prosto na Złą Ziemie.
Kiedy Zira zniknęła wszystkim z oczu...
-Ema córciu!-ucieszyła się Kiara.
-A kim jest ten młody lew?- zapytał Kovu.
-To Kiwa pomógł mi uwolnić Shake i was. Nie obyło by się również bez Timona i Pumby.
-Zawsze do usług.-powiedział Pumba.
-Pumba, Timon? Skoro wy tu jesteście to...-powiedziała Ema.
-Ema! Mamo, tato!-krzyczał biegnący Shaka i Una.
-No jesteście w końcu!-powiedziała Ema.
-Och moje skarby! Chodźcie tu do mnie!-cieszyła się Kiara ściskając swoje dzieci.
-I jak zwykle wszystko dobrze się skończyło.- powiedział Timon.
-Bez was by się nie udało.-powiedział do przyjaciół Kiwa.
-Bez ciebie też!-powiedział Timon.
-No ale na nas już czas!-powiedział Pumba i razem z Timonem ruszyli przed siebie.
-Do zobaczenia!-pożegnała się z uśmiechem na twarzy Ema.
-To był naprawdę wyjątkowy dzień!-powiedział Kiwa.
-Tak nigdy go nie zapomnę!-powiedziała Ema.
-Byłaś bardzo odważna.-powiedział z zachwytem Kiwa.
-Dzięki ty też.
-Ymmmm...-przerwał im Kovu i Kiara.
-Tak?-zapytał się rodziców Ema.
-No Una powiedziała nam o czymś o czym powinniśmy usłyszeć od was.Czy to prawda?-zapytała Kiara.
-Tak jesteśmy parą.-powiedziała Ema.
-To wspaniale-powiedział Simba.
-Naprawdę?-zapytała Ema.
-Tak! Mówiłem ci że kiedyś miłość cie dopadnie pamiętasz?-zapytał Simba.
-Tak doskonale pamiętam ale kiedyś jeszcze nie wiedziałam co to znaczy a teraz już wiem.-powiedziała uśmiechając się do Kiwy, Ema.
-No to coś czuje że czeka nas tu bardzo miła ceremonia.-powiedział Kovu.
-Tak jeżeli tego chcecie to możemy wam wyprawić ślub jeszcze dzisiaj!-powiedział Rafiki.
-Rafiki a co ty tu robisz?-zapytał Kovu.
-No usłyszałem od Timona i Pumby że się wam tu przydam więc przyszedłem.-zaśmiał się Rafiki.
-Para uśmiechnęła się do siebie ale nagle na twarzy Kiwy zagościł smutek.
-Coś nie tak?-zapytała Ema.
-Nie ale przed ślubem muszę jeszcze coś załatwić...-powiedział Kiwa.
-Co takiego?-zdziwiła się Ema.
-No chce odnaleźć moje stado i przekonać ich żeby się do nas dołączyli a zwłaszcza moją matkę.-wyjaśnił Kiwa.
-Masz sporo racji ale jak tylko wrócisz to się pobierzemy.-powiedziała Ema.
-Oczywiście! Wrócę jak szybko się da! Przyrzekam ci że  wrócę!-powiedział Kiwa.
-A ja przyrzekam ci że będę na ciebie tu czekała.-powiedziała Ema po czym przytuliła się do Kiwy i patrzyła jak jej ukochany znika na za horyzontem wraz z zachodzącym słońcem...

piątek, 4 października 2013

Rozdział 20 "Dwa serca"

Tego ciepłego wieczoru Ema i Kiwa poszli razem na polowanie. Dzisiaj Ema nie miała szczęścia inie złapała nic za to Kiwa wręcz przeciwnie, złapał dużą antylopę.
-I co? Kto jest lepszym myśliwym?-zapytał się Kiwa.
-Ha ha ha bardzo śmieszne.-powiedziała z sarkazmem Ema.
-No to teraz?
-Nic ja muszę polować dalej bo inaczej nie będziemy miały z siostrą kolacji.
-Możesz wziąć moją.-powiedział Kiwa.
-Jak to przecież mówiłeś mi że jesteś głodny?
-No to był tylko pretekst żeby iść z tobą na polowanie...
-Aaaaaa rozumiem. W takim razie wezmę.
-Bardzo proszę.
Ema uśmiechnęła się do lwa i już miała sobie pójść gdy Kiwa powiedział.
-Ema zaczekaj.
-Tak?
-Ja muszę ci coś powiedzieć.
-A mianowicie co?
-No ja... ja ciebie na prawdę i bardzo szczerze kocham...-wyjąkał zawstydzony Kiwa i uśmiechną się do Emy.
-Naprawdę?-zdziwiła się lwica.
-Tak.
-No cóż obawiam się że ja ciebie też darzę podobnym uczuciem.-powiedziała z uśmiechem Ema.
Lwy jeszcze  przez parę minut uśmiechały się do siebie aż w końcu Ema powiedziała.
-No skoro mamy to już za sobą to może ja już pójdę bo siostra czeka.
-Tak jasne idź. Spotkamy się jutro?
-No raczej tak przydało by się ustalić ostatnie szczegóły co do naszego planu. A gdzie?
-Może pod waszym drzewem? Tam gdzie zawsze.
-No dobrze to do jutra.-pożegnała się Ema i zniknęła Kiwie z oczu.
Ema wróciła do Uny i przyniosła jej kolację z uśmiechem na twarzy a w myślach ciągle siedział jej Kiwa.
-O super antylopa!-ucieszyła się Una.
-Tak to Kiwa ją upolował więc musisz mu podziękować.-rzekła Ema.
-Kiwa? Ty nic nie złapałaś?
-Nie moja mi uciekła.
-A szkoda... wiem że nie lubisz jak antylopy ci uciekają...
-Una! Ja już nauczyłam się z tym jakoś żyć! Więc proszę przestań mnie denerwować. Kiro nie żyje i nawet śmierć wszystkich na świecie antylop tego nie zmieni.
-Wiem ale tęsknie za nim...
-Ja też jeszcze jak pomyślę że gdybym go zatrzymała na czas to by żył to...
-Nie zadręczaj się tym! To nie jest twoja wina!
-Moja i żadne słowa tego nie zmienią...
-No dobra choć jeść.
-Już nie mam ochoty.
-Ale musisz coś zjeść bo jutro idziemy po stado i opuszczamy busz!
-Masz rację muszę coś zjeść. Ale tak myślę że Kiwa mógł by dołączyć do naszego stada.
-No tak jakaś nagroda mu się należy bo w końcu cały czas nam pomagał.
-Nie o to chodzi bo widzisz ja go lubię lubię...
-Co?!
-No tak przed chwilą wyznaliśmy sobie miłość.
-Gratulacje siostrzyczko! Uratujemy stado i weźmiecie ślub!
-No jeszcze zobaczymy czy rodzice się zgodzą.
-A co oni mają domówienia w tej sprawie? Jesteś dorosła! I na pewno nie będą mieli nic przeciwko.
-Skoro tak mówisz to pewnie tak.
Kiedy lwice zjadły antylopę wspięły się na drzewo i próbowały zasnąć. Una zasnęła szybko ale Ema miała z tym nie lada problem bo wciąż jej myśli zaprzątał Kiwa.
Ema popatrzyła wysoko w gwiazdy i powiedziała:
-Dziękuje wam królowie za opiekę i za to że postawiliście na mojej drodze Kiwę. Proszę was niech jutro wszystko się uda.-powiedziała Ema i zasnęła....


czwartek, 3 października 2013

Rozdział 19 "Spójrz mi w oczy"

Następnego ranka kiedy Timon się obudził postanowił przemyśleć dokładnie sprawę związaną z kłótnią Emy i Kiwy. Po dłuższej chwili postanowił że powinien naradzić się w tej sprawie z Pumbą.
-Witaj Pumba!-przywitał miło przyjaciela Timon.
-Cześć Timon! O co chodzi?
-No wezwałem cie bo muszę się z tobą naradzić w pewnej sprawie.
-A cóż to za sprawa?
-No Ema i Kiwa się pokłócili i trzeba ich pogodzić. Ema jeszcze o tym nie wie ale bez niego nie uda jej się uratować stada.
-No tak trzeba ich koniecznie pogodzić! Tylko jak?
-Myślałem że pomożesz mi coś wymyślić.
-No dobra! Niech się zastanowię.
-Maż jakiś pomysł?
-Nie chociaż.... jak by się zastanowić to mogło by się udać!
-Co? Nawijaj stary!
-No to dość klasyczne ale powinno się udać. Zrobimy tak...
Pumba objaśnił Timonowi swój cały plan. Został tylko jeden problem.
-Ale jak ich tam ściągniemy?-zastanawiał się Pumba.
-To jest akurat proste! Zastosujemy podstęp!
-Ale Timon czy to nie będzie kłamstwo?
-Tylko takie dwa małe kłamstewka. No choć ja pójdę do Kiwy ty idź do Emy.
-No dobra Timon ale ja nie umiem kłamać przecież wiesz to doskonale.
-No tak ale ja nie mogę być w dwóch miejscach na raz!
-No to co zrobimy?
-Wiem Una powie Emie! Musimy ją tylko o tym powiadomić na pewno się zgodzi. Poczekaj pobiegnę po Unę a ty idź już na miejsce.
-No dobrze Timon!
Timon poszedł zawiadomić Unę o ich planie która z radością się zgodziła wziąć w nim udział.
*Timon pobiegł do Kiwy:
-Kiwa! Kiwa!
-Tu jestem co się stało?
-Hieny! One gonią Eme! Proszę Pomóż jej!
-Gdzie ona jest?
-Tam na polanie! Biegnij!
I Kiwa pobiegł w kierunku polany.
-Hi hi hi! Dał się nabrać!
*W tym samym czasie Una pobiegła zawiadomić Emę:
-Ema! Siostrzyczko!
-Co się stało Una?!
-Hieny zaatakowały Kiwę!
-Gdzie on jest?!
-Na polanie!Szybko!
-Dobrze ale ty tu zostań i schowaj się!
I Ema pobiegła na polanę.
-He he he! Jestem niezła!
Skierowani podstępnie w kierunku polany Ema i Kiwa biegli szybko w kierunku polany aż w końcu się zderzyli.
-Kiwa?
-Ema?
-Nic ci nie jest?
-Mi? To ciebie zaatakowały hieny!
-Nie to ciebie zaatakowały!
-Co?!-zapytali się chórem nie rozumiejąc sytuacji.
-Chyba wpadliśmy na czyjś jawny podstęp.-powiedziała Ema.
-Chyba tak. Idę sobie!
-Nie nie! Zaczekaj!-powiedział Timon.
I za krzaków wyszli Timon i Pumba.
-Ściągnąłem was tu byś cię się pogodzili!
-Może nie jesteście tego świadomi ale się nawzajem potrzebujecie.-powiedział Pumba.
-Kto cię prosił żebyś wtrącał nos w nie swoje sprawy? A tak już wiem kto... Zapewne Una.
-Nie ważne macie się dogadać!
-No w sumie bym mógł jej wybaczyć. Nie potrzebuje niczego po za przeprosinami.-powiedział Kiwa.
-No dobra przepraszam! Trochę przesadziłam ale to była moja walka!
-Wybacz ale gdyby nie ja to ani ty ani twoje rodzeństwo nie było bytu dzisiaj.
-Masz rację wybacz! Ja po prostu już taka jestem.
-Wybaczam ci! Bo gdy bym tego nie zrobił to stracił bym wspaniałą przyjaciółkę!
-Dzięki!-zarumieniła się Ema.
-No to nasze zadanie skończone choć Pumba!-powiedział Timon i oddalił się razem z Pumbą.
-To co teraz?-zapytała Ema.
-Może chcesz gdzieś zemną pójść żeby to uczcić?
-Nie! Muszę jeszcze złapać kolację bo Una jest głodna a sama nie potrafi jeszcze polować.
-No to chodźmy razem bo też jestem głodny.
-No dobrze to choć!
I tak oto zakończył się spór pomiędzy Emą i Kiwą...


wtorek, 1 października 2013

Rozdział 18 "Sprawa honoru"

Tego popołudnia wszyscy niecierpliwili się kiedy Ema znowu będzie przytomna i obudzi się.
Czekali tak parę godzin aż w końcu lwica się obudziła.
-Ema jesteś tu?-zapytał Kiwa.
-Tak chyba tak.-powiedziała z niepewnością.
-No w końcu.
-Co ja tu robię tak właściwie? Pamiętam że walczyłam z Aszą co nie? Co się stało?
-On cię uderzył i straciłaś przytomność, a ja go zabiłem i zabrałem cię tutaj.
-Co?!-wykrzyknęła Ema i rzuciła się ze złością na Kiwę.
Kiwa patrzył na Emę ze strachem w oczach bo jeszcze nigdy nie widział jej tak złej.
-Jak mogłeś?! To było moje zadanie! Ośmieszyłeś mnie! Nienawidzę cię!-krzyczała z furią Ema.
-Ema daj spokój.-uspokoiła siostrę Una.
-Nigdy! Ty jeszcze tego nie rozumiesz jesteś za młoda.-powiedziała Ema.
-Czemu jesteś zła? Uratowałem wam obydwu życie! Taka twoja wdzięczność?!-zdenerwował się Kiwa.
-Nic nie zrobiłeś! Nic!
-Skoro tak to nie jestem już tu potrzebny.-powiedział Kiwa i odszedł.
-I bardzo dobrze!-powiedziała Ema i poszła w odwrotnym kierunku zostawiając siostrę samą.
W oczach Uny ta kłótnia nie miała sensu ale przecież była "za młoda by to zrozumieć".
Po wszystkim Una postanowiła pójść z Shaką do Timona i opowiedzieć mu o wszystkim co się wydarzyło. Miała nadzieję że on coś wymyśli.
-Timon?-zawołała Una.
-Tak? Kto mnie woła?-pytał głos wydobywający się z pobliskiej norki.
-To ja Una, mam problem.
-Już wychodzę poczekaj.
-Szybko nie mamy czasu!-powiedział Shaka.
-O a kto to?-powiedział wystawiający z nory głowę Timon.
-To mój brat Shaka.
-A to ten którego mieliście uwolnić? Rozumiem. A więc co to za problem?
-No wszystko jest wypaliło w miarę ale...-i Una opowiedziała Timonowi o powodzie kłótni pomiędzy Emą a Kiwą.
-Och to nie dobrze. Nie wiem dlaczego Ema jest taka uparta ale pewnie ma to po mamie.
-No właśnie o co jej chodzi?
-Tu chodzi o jej honor, Una.-powiedział Timon.
-Honor? Co to ma do tego?
-No ona chciała pokazać że jest godna tronu Lwiej Skały a Kiwa jej przeszkodził ale niedługo powinna się uspokoić.
-Ale to nie jest wina Kiwy. Przecież ona przegrała a Kiwa jej pomógł. Nawet myślał że Ema nie żyje!
-No tak ale ona nie jest tego świadoma. Tak naprawdę jest zła na siebie ale zwaliła to na Kiwę.
-No też tak myślę.
-Co mamy robić Timon?-zapytał Shaka.
-Najlepiej nic nie róbcie to ją tylko gorzej rozzłości. Dajcie jej trochę czasu to zmądrzeje.
-Dzięki Timon. Jak zawszę pomogłeś!-powiedziała Una.
-Nie ma za co. Trzymajcie się! Ja wracam z powrotem do rodziny.
-Też byśmy tak chcieli. -powiedziała ze smutkiem Una.
-No choć wracamy.-powiedział Shaka.
-No dobra ale nie rozumiem jednego.
-Czego?
-No w końcu jest wszystko dobrze mimo to że mieliśmy ten incydent z Aszą. Chodziło tylko o to by cię uwolnić bo byłeś zakładnikiem. Teraz nasze stado może bez problemu wrócić na Lwia Skałę . Jest tylko jeden problem że przez ten incydent nie powiedzieliśmy reszcie że mogą już uciec z aresztu Ziry. W końcu uciec takim leniwym hienom to żaden problem. Wcześnie nie mogli uciec tylko dla tego żeby tobie nie stała się krzywda.
-No tak wszystko się zgadza. Trzeba ich jakoś zawiadomić!
-Ale Zira na pewno już odkryła twoje zniknięcie. Więc co robimy?
-Pogadajmy o tym z Emą. Choć!
-No dobra.
I rodzeństwo pobiegło spotkać się z Emą. W tym czasie Kiwa siedział sam w swojej grocie i zastanawiał się dlaczego Ema się na niego wściekła. W końcu zapadł zmrok i cały busz pogrążył się w ciszy. Tej nocy w całym buszu nie spał tylko Kiwa, który przez całą noc miał przed sobą twarz rozzłoszczonej Emy...

Rozdział 17 "Czas na walkę"

 
Następnego dnia każdy z przyjaciół starał się siebie oszczędzać by być na siłach gdy wybije godzina spełnienia planu Emy. Jeszcze przed zachodem słońca Kiwa wyruszył na spotkanie po drzewem by zdążyć na czas. Po drodze spotkał Timona. 
-Hej Kiwa szykujesz się? 
-Tak właśnie tam idę. 
-Mogę iść z tobą bo i tak się tam wybieram?
-Jasne będzie nam raźniej. 
-Dzięki jesteś w porządku. 
-A więc długo znasz Emę? 
-Tak byłem na Lwiej Skalę w dzień jej narodzin a później już tam nie bywałem dlatego zdziwiłem się gdy zobaczyłem Emę tutaj w buszu. Naprawdę wydoroślała. 
-Mówiła mi dla czego uciekła... Może i lepiej bo teraz ma szanse ich uratować. 
-Tak na pewno jej się to uda i zanim się obejrzymy będzie królową Lwiej Ziemi. 
-Też tak myślę. Na pewno na to zasłużyła.
-Z pewnością tak.
Zanim oboje się spostrzegli byli już na miejscu a przed nimi stała Ema i Una.
-Już jesteście?-zdziwiła się Ema.
-Tak woleliśmy przyjść nieco szybciej.-oznajmił Kiwa.
-Rozumiem. A ty Timon tak właściwie po co przyszedłeś?
-Ja tylko przeszedłem życzyć wam powodzenia i powiedzieć ci że na pewno ci się Uda bo jesteś wspaniałą i dorosłą lwicą a zwłaszcza wnuczką Simby.
-Dziękuje ci Timon jesteś wspaniały.-podziękowała Ema.
-A ty Una uwierz w siebie i pokarz prawdziwą siebie czyli mądrą i odważną lwicę.
-Dziękuje Timon ale to nie są moje cechy...-powiedziała skromnie Una.
-Jak to nie? Ja się nigdy nie mylę.-zaśmiał się Timon i odszedł od towarzystwa.
Una, Ema i Kiwa jeszcze długo prowadzili rozmowę na temat szczegółów ich planu i nim się zorientowali nadszedł wieczór.
-W porządku możemy już iść.-oznajmiła cicho Ema.
Ema szła na przodzie i prowadziła Kiwę i Unę. Po dwu godzinnej drodze doszli do granicy pomiędzy Lwią Ziemia a Złą Ziemią.
-W porządku Una możesz iść tylko ostrożnie i powiedz im wszystko dokładnie inie pomiń żadnego ważnego szczegółu.-pouczyła siostrę Ema.
-Postaram się.
Kiwa i Ema skryli się w krzakach a Una zniknęła im z oczu.
Po parudziesięciu minutach Una wróciła.
-No i co?-zapytał Kiwa.
-W porządku przekazałam mamie bo była najbliżej.
-To świetnie możemy iść na Lwią Skałę.-mówiła szeptem Ema.
Do Lwiej Skały był jeszcze spory kawałek a w każdej chwili mogli się natknąć na hienę.
Szli chyba z godzinę aż ich oczom ukazała się Lwia Skała.
-To jest wasza Lwia Skała? Zupełnie inaczej ją zapamiętałem.
-No cóż byłeś wtedy mały.-stwierdziła Ema.
-Chodźcie tam się schowamy.
Cała trójka schowała się w wysokiej trawie za dużym głazem. Trochę się przespali a później zostało tylko czekać aż Zira wyjdzie z groty. Jak na złość trwało to dość długo.
-No gdzie ona?!-niecierpliwił się Kiwa.
-Zachowuje się zupełnie jakby się spodziewała że ktoś zamierza ją odwiedzić i do kogo ona tam mówi?-zdziwiła się Una.
-Nie ważne. O już sobie idzie więc cicho!-uspokoiła obydwoje Ema.
Kiedy Zira zniknęła z horyzontu wszyscy po cichu wślizgnęli się do środka i ku ich zdumieniu nie było tam ani jednej hieny.
-Ale gdzie jest Shaka?
-Nie wiem.-zdziwiła się Ema.
-Tu jestem.-powiedział cicho Shaka.
-Gdzie?
-Tu za tym głazem.
Shaka schowany był w maleńkiej grocie zasłoniętej ciężkim głazem. Najwyraźniej Zira zamyka go tu gdy wychodzi. Kiwa podszedł do głazy i przesuną go z pomocą Emy.
-Shaka braciszku!-ucieszyła się Una.
-Una? Ty żyjesz?-zdziwił się Shaka.
-Tak zwiałam wtedy tym hienom ale nie udało by mi się gdyby nie Ema i Kiwa.
-Ema? To naprawdę ty?
-Tak braciszku to ja.-odpowiedziała radośnie.
-Tak się cieszę że wróciłaś!
-Ja też ale strasznie chudy jesteś. Ona cię strasznie wygłodziła. Ale po za tym bardzo wyrosłeś zupełnie jak Una. Szkoda że nie ma z nami Kiro.-zasmuciła się Ema.
-Cieszyć się będziecie później teraz uciekajmy!-powiedział Kiwa.
-Masz rację poniosło mnie chodźmy!-powiedziała Ema i wybiegła z groty.
-No to niech Una i Shaka pójdą się schować a my uwolnimy resztę i wszystko skończy się dobrze.-powiedział Kiwa do Emy.
-Tak ale gdzie jest Una?-zaniepokoiła się Ema.
-Może została w środku?
Shaka według polecenia siostry schował się a Ema i Kiwa wrócili się po Unę.
Kiedy wyszli na górę zobaczyli twarz obcego im lwa który przytrzymywał Unę.
-Puść ją!-rozkazała Ema.
-Nie!-powiedział tajemniczy lew.
-Kim ty w ogóle jesteś?!- zapytał się Kiwa.
-Ja jestem Asza a ona poczeka tu sobie na Zirę!
-Wiedziałam to było zbyt proste!
-Masz natychmiast ją puścić!
-Nie! Obiecałem Zirze że zabije wszystkie córki Kovu a syna będę głodził i uczył złego. A ona jest już ostatnią córką! W zamian za tę przysługę Zira pozwoli mi zasiąść przy niej na tronie.
-A co z Emą najstarszą córką?-zapytała Ema.
-Ona zginęła zaraz po Kiro. Krzyżyk na drogę!
-A właśnie że nie ona stoi tu przed tobą i będzie walczyć do końca!-powiedziała pewnie Ema.
-To ty?! No to właśnie postawiłaś na sobie krzyżyk!-oznajmił Asza.
-Walcz nie gadaj!
Asza rzucił się na Emę i zaczęła się walka. Kiwa nie mógł nic zrobić, wziął więc Unę i odprowadził ją na bok. W pewnym momencie walki Asza mocno uderzył Emę i młoda lwica straciła przytomność.
W tej samej chwili Kiwa pełen wściekłości i furii zrzucił Asze ze Lwiej Skały który upadając z tak dużej wysokości się zabił.
-Życie za życie morderco!-powiedział Kiwa do nieżyjącego już Aszy.
Następnie wziął Emę na plecy i razem z Uną i Shaką wrócili do buszu... 


poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 16 "Plan Emy i Timona "

 
Z samego rana kiedy tylko wstało słońce Kiwa wyruszył by spotkać się z Emą i z jej siostrą by ustalić plan na obalenie Ziry. Kiedy dotarł na miejsce Ema i Una już czekały. 
-Jej nie mogę w to uwierzyć!-zadziwił się Kiwa. 
-A mianowicie co?-zapytała Una. 
-No przychodzę tu do was od miesiąca i ostatnimi razy jak tu u was byłem to obie smacznie kimałyście. 
-He he he, bardzo śmieszne.-powiedziała Una. 
-Jeśli chodzi o sprawy naszego królestwa jesteśmy poważne.-uzasadniła Ema. 
-A więc ustaliłyście już coś? 
-Nie czekałyśmy na ciebie.-powiedziała Una. 
-Mów za siebie Una ja przez całą noc myślałam na planem działania.-powiedziała Ema. 
-A więc co wymyśliłaś?
-No to dość prosty plan ale myślę że skuteczny. Nie mogłam spać więc jakoś po północy wybrałam się do Timona i on go dopracował. 
-No to słuchamy, jaki to plan? 
-Chciałam poczekać aż przyjdzie Timon ale chyba się spóźni... 
Nagle na horyzoncie pojawił się biegnący w ich kierunku Timon. 
-Już biegnę! Czekajcie chwilę!-krzyczał Timon. 
-Spokojnie mamy czas!-powiedziała Ema. 
-No nie wiem biorąc pod uwagę te hieny i że mogą tu wrócić... uważam że nie mamy czasu.-powiedział Kiwa. 
-Spokojnie zaraz przyjdzie. 
-Już jestem... tylko złapie oddech i... No dobra możesz mówić! 
-W porządku a więc jak mówiłam plan jest banalny. A więc... może zacznę od... 
-Ema spokojnie ja im wytłumaczę to kwestia podejścia do sprawy.-powiedział pewny siebie Timon. 
-No dobrze... 
-A więc opiszę wam sytuację... Tydzień temu byłem z Pumbą na zwiadzie na Lwiej Ziemi. Sytuacja jest cięższa niż którykolwiek z nas by przypuszczał. Jest jeszcze więcej hien niż za czasów Skazy. Rodzice i stado Emy są na Złej Ziemi. Mało tego przez cały dzień i noc są pilnowani przez około trzydzieści hien. 
Jasny punkt pojawia się w nocy bo większość hien przysypia ale bacznie słuchają. To tyle jeżeli chodzi o stado. Za to na Lwiej Skale panoszy się Zira która co dzień w porach wschodu i zachodu słońca odwiedza twoje stado, więc w tym czasie Lwia Skała jest pilnowana przez te paskudne obślinione hieny. Pilnują tam Chaki, brata Emy i Uny. Nie mam pojęcia co ona od niego chce. Ale to chyba po prostu jej zakładnik a Une chciała zabić żeby dać nauczkę Kovu i Kiarze. W ogóle hieny są wszędzie! To tyle jeżeli chodzi o zarys sytuacji a teraz Ema wytłumaczy wam cały plan. 
-Dzięki Timon bardzo mi pomogłeś.-pochwaliła Timona, Ema. 
-Ależ nie ma za co. 
-Na pewno pod czas słuchania opowieści Timona zauważyliście słabe punkty w ochronie i myślę że już mniej więcej wiecie o co chodzi. A więc wszystko zacznie się jutro wieczorem żeby zdarzyć ze wszystkim bez pośpiechu. Wyjdziemy z tond i pójdziemy prosto na Złą Ziemie okrężną drogą tak jak Timon i Pumba. 
Będzie ciemno i hieny już raczej będą spać ale bacznie słuchać. Złapiemy tam jakiegoś lwa albo lwicę  i przekażemy mu szeptem nasz plan a on następnie opowie to reszcie kiedy będzie okazja. Najlepiej by było by tym informatorem którego wyślemy na Zła Ziemie była Una jest jeszcze młodą lwicą i bez problemu sobie poradzi. Prawda Una? 
-Tak. 
-W porządku to już ustalone. Kiedy Una pójdzie przekazać plan ja i Kiwa poczekamy na nią przy granicy  w jakiś krzakach. Kiedy Una wróci wszyscy w trójkę udamy się na Lwią Skałę i zaczekamy tam w ukryciu do wschodu słońca. Gdy Zira wstanie i uda się na Zła Ziemie by odwiedzić nasze stado my wykiwamy hieny i wślizgniemy się na Lwią Skałę i uratujemy Shakepowszystkim zwiejemy we czwórkę z powrotem do Buszu i dobrze się ukryjemy. No to tyle. Powinno się udać. A nawet musi się udać! 
-A co potem?-zapytał Kiwa. 
-Jak co potem? 
-No jak odbijemy twojego brata? A twoje stado i rodzice? 
-Jeszcze pomyślimy ale na pewno ich uwolnimy. 
-A nie sądzisz że jeśli zniknie Chaka, Zira zacznie coś podejrzewać i nie wzmocni ochrony stada?
-Masz rację musimy to zrobić inaczej. No dobra to zaraz po odbiciu Shaki Una ukryje się razem z nim a ja i ty(Kiwa) pobiegniemy uwolnić stado tylko jak? 
-Hym... 
-Możemy podstawić na przynętę Timona i Pumbe. W czasie gdyby ich gonili my wypuścilibyśmy stado! 
-Super wchodzę w to!-powiedział Kiwa. 
-No to już cały plan! Gotowi? 
-Tak!-wykrzyknęli chórem. 
-A więc jutro zaraz po zachodzie słońca spotykamy się tu i idziemy na Złą Ziemię. 
-W porządku ustalone! To tyle możecie się rozejść! I pamiętajcie żeby się jutro w dzień dobrze wyspać! 
Timon i Kiwa sobie poszli i na miejscu została tylko Ema i Una. 
-Myślisz że się to nam uda?-zapytała Una pełna obaw. 
-No jasne! Trzeba tylko się skupić i myśleć optymistycznie. Damy rade uwolnimy naszych rodziców i stado oraz Shake!-powiedziała Ema i uśmiechnęła się do Uny. 

piątek, 27 września 2013

Rozdział 15 " Mokre futro, ciepłe serce"

Z samego rana Eme obudził głos Kiwy.
-Ema wstawaj!
-Po co jest jeszcze wcześnie?-oburzyła się.
-Choć szkoda takiego dnia!
-No dobra jeszcze tylko pięć minut.-powiedziała Ema i położyła głowę na gałęzi.
-Nie za chwilę tylko teraz. Choć!
-No dobra idę.
Kiwa zaprowadził rozespana lwice ponownie nad wodospad.
-Po co mnie tu przyprowadziłeś? Byliśmy tu wczoraj.-zaznaczyła Ema.
-Wiem ale trzeba cię rozbudzić.-powiedział Kiwa.
-Rozbudzić? Co to znaczy?
-To!-powiedział Kiwa i popchną Emę w kierunku wody.
Ema wpadła wprost do zimnej wody...
-Zwariowałeś?! Co ty robisz?-zdenerwowała się Ema po czym natychmiast wyszła z wody.
-Zimna woda dobrze robi na rozbudzenie.-zaśmiał się Kiwa.
-Tak? No to ciebie też trzeba rozbudzić!-powiedziała lwica i wepchnęła Kiwe do wody.
-No wiesz?
-Co?
-To było super! W końcu załapałaś jak się bawić tu w dżungli!
-Ja nie jestem tu żeby się bawić!-odpowiedziała pewna siebie lwica.
-A według tej myszki Dasy to przyszłaś tu żeby zapomnieć o problemach i się zabawić.
-Skąd znasz Dasy?
-No to ona mnie tu przysłała.
-Jak to?
-No powiedziała mi któregoś dnia że jest tu nowa lwica bardzo sympatyczna i żebym poszedł i pokazał ci dżungle. No i jak do ciebie szedłem to natknąłem się na hieny i twoją siostrę no i ciebie.
-Więc to nie był przypadek że się spotkaliśmy?
-No nie.
-Ale i tak się ciesze bo gdyby nie ty to bym nie poradziła sobie z hienami.
-No co ty dała byś radę. Nie byłem tam wcale a wcale potrzebny.
-No nie żartuj. Ale dzięki !
-Nie ma za co. Wracasz do siostry czy gdzieś idziemy?
-No chyba powinnam już wracać. Ale dzięki za mokra pobudkę!-zaśmiała się i poszła w kierunku drzewa na którym spała Una. Kiedy Kiwa został sam usłyszał jakieś dziwne głosy dobiegające z za krzaków. Wsadził  więc swoją głowę pomiędzy krzaki i zobaczył... HIENY.
-Co one tu robią?!-zapytał w myślach.
............................................................
-No gdzie jest ten Bil ile można czekać?!
-Może je znalazł i teraz je goni?
-Nie żartuj ten łamaga nie wywęszy nawet starego śmierdzącego lwa!
I właśnie w tej chwili zza krzaków wyskoczył Kiwa.
-No no no! Kogo my tu mamy? Skąd ja was znam?-pytał sarkastycznie.
-....-hieny zaniemówiły ze strachu.
-A tak to te niemrawe hieny którym ostatnio sprawiłem porządne lanie!
-Nie musiałeś nas pomylić z innymi hienami.-zapewniły hieny.
-Nie sądzę.  A teraz precz z przed moich oczu! Już!
-No jasne już nas nie ma. -powiedziały hieny i tchórzliwie uciekły.
Po całym incydencie Kiwa postanowił opowiedzieć wszystko Emie i jej siostrze.
-Ema!Una!
-Co się stało czemu tak dyszysz?-zapytała Una.
-Wszystko w porządku?-zapytała Ema.
-U mnie jak najbardziej ale u was już nie długo.
-Co?!-zaniemówiły lwice.
-W dżungli niedaleko z tond były hieny a dokładnie dwie i ponoć jest jeszcze jedna gdzieś niedaleko. A więc podsłuchałem ich rozmowę z czego wynika że was szukają. Później je przegoniłem ale nie wiem na jak długo bo przecież mogą wrócić w większej ilości.
-Och dzięki za informacje! Co byś my bez ciebie zrobiły.
-Nie wiem ale to teraz nie istotne.
-Masz racje.-powiedziała Una.
-Widzisz dlatego właśnie nie mam czasu na zabawę! Zupełnie zapomniałam o Zirze!
-No i co zamierzasz?
-Nie wiem muszę pomyśleć przez noc rano spotkamy się tu i ustalimy szczegóły. Dobrze?
-Mnie się pytasz? Ty jesteś księżniczką i ty rozkazujesz!
-No dobra to jutro rano.
-W porządku jutro rano zaraz po świcie będę na was tu czekał...

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 14 "Lew Kopa"


Ema i Kiwa upolowali wspólnie dość dużą zebrę. Kiedy najedli się już do syta wrócili nad wodospad.
-No więc?-zapytała Ema.
-Co no więc?-zapytał Kiwa.
-No miałeś mi opowiedzieć o co chodzi z tym synem Simby?-zapytała Ema.
-A cha! No dobrze już mówię!
-Zamieniam się w słuch.
-A więc twój dziadek Simba i twoja babcia Nala przed twoją mamą Kiarą mieli jeszcze syna Kopę.
-Jak to? Dlaczego mi nic o tym nie mówili?!-zdziwiła się Ema.
-Nie wiem ale wolał bym żebyś mi nie przerywała!
-Wybacz...
-No tak. Kopa był następcą tronu Lwiej Ziemi a wtedy na Lwiej Skale mieszkała również Zira i jej dzieci Nuka, Vitani. Za każdym razem kiedy Zira spojrzała na Nukę widziała jego nieżyjącego ojca Skazę.
Zira nie mogła pogodzić się z myślą że jej syn nie zostanie królem więc uknuła intrygę.
Wymyśliła że jak zabije jedynego dziedzica tronu to w przyszłości jej syn będzie mógł zostać królem a przy okazji będzie to zemsta za śmierć Skazy którego jak wież zabił twój dziadek Simba.
Pewnego dnia kiedy Kopa spacerował samotnie po Sawannie, Zira zaczaiła się na niego i zaatakowała go.
Kopa zaczął uciekać ale lwica szybko go dogoniła. Po chwili Kopa znikł w wysokiej trawie. Lewek myślał że jest bezpieczny, ale się mylił. Przed małym lewkiem ukazała się złowieszcza, czerwono oka postać Ziry.
Kopa zdążył tylko wykrzyknąć "pomocy" i w jednej chwili zapadła cisza na sawannie. Krzyk Kopy usłyszał król Simba i natychmiast ruszył ze stadem w kierunku Kopy. Niestety było już za późno... Kopa leżał martwy a obok stała roześmiana Zira. Twój dziadek wygnał Zirę i jej lwice które pomogły w wykonaniu tego planu na Złą Ziemie. Mimo to plan Ziry nie powiódł się do końca gdyż zupełnie jak ona sama, królowa Nala była w ciąży i gotów była wydać na świat kolejnego księcia. Jak się później okazało to była twoja mama Kiara. Teraz rozumiesz?
-Tak. Więc gdyby nie Zira miała bym wujka?-zasmuciła się Ema.
-Pewnie tak.-odpowiedział Kiwa.
-Wież chyba muszę już wracać do siostry.
-W porządku. Ale mam nadzieje że już wiesz dlaczego tak zwlekałem z opowiedzeniem ci tej historii.
-Tak. Dzięki Kiwa...-powiedziała zamyślona lwica.
-No to do jutra?-zapytał Kiwa.
-Może być.-powiedział a Ema ze skwaszoną miną i zaczęła oddalać się od Kiwy.
Ema wróciła na drzewo i zaczęła się zastanawiać dlaczego o tak ważnej sprawie powiedział jej Kiwa a nie rodzice. Czy wszyscy zapomnieli o wujku Kopie?!-pomyślała zrozpaczona Ema i zasnęła obok swojej siostry. Tej nocy Ema śniła o swoim nieżyjącym wujku. W śnie zobaczyła jak wujek ginie z ręki Ziry i przebudziła się. W tej własnie chwili przypomniała sobie o swoim nieżyjącym braciszku Kiro. Z oczu Emy popłynęły słone łzy. Naglę usłyszała głos pradziadka Mufasy :- Nie martw się każdy kiedyś się rodzi i ginie. A jedna choćby mała ofiara może zmienić przyszłość. Ema uśmiechnęła się do gwiazd i położyła się z powrotem obok siostry i zasnęła. I spała tak aż do ranka...

piątek, 23 sierpnia 2013

ZAPOWIEDŹ

Wybaczcie że dziś nie udostępniłam postu ale jakoś zabrakło mi czasu obiecuje że jutro ukaże się już post czyli rozdział 14 pod tytułem "Lew Kopa". Mam nadzieje że podoba wam się moja wymyślona historia.
Zachęcam do zostawiania komentarzy! Jeśli weszliście po raz pierwszy to zapraszam do przeczytania poprzednich rozdziałów. To tyle na dziś dobranoc!

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 13 "Tajemnicze miejsce"

 
Następnego dnia Ema wstała bardzo wcześnie by zająć się Uną i zdążyć na spotkanie z Kiwą. 
Ema złapała na śniadanie kilka myszy i zaniosła je młodszej siostrze. Kiedy obydwie były syte Ema powiedziała do siostry: 
-No dobrze dzisiaj wychodzę gdzieś z Kiwą a ty zostajesz tutaj. Nie ruszaj się z pod teko drzewa w razie kłopotów wchodź wysoko na drzewo. Dobrze? 
-Jasne tak zrobię! A gdzie idziecie?-zapytała Una. 
-Jak bym wiedziała to bym ci powiedziała. 
Nagle Ema dostrzegła na horyzoncie Kiwe który zmierzał w ich kierunku.
-No dobra idzie. Właź na drzewo!-powiedziała pełna nerwów Ema. 
-No dobrze już dobrze.
-Hej Ema jestem trochę szybciej ale jeśli masz coś jeszcze do zrobienia to poczekam.-przywitał się Kiwa. 
-Nie. Możemy już iść.-oznajmiła Ema. 
-No dobra zamknij oczy.
-Po co?-zapytała ze zdziwieniem lwica. 
-Bo to miejsce to niespodzianka. 
-No dobrze ale mów w razie gdyby na drodze pojawiła się przeszkoda. 
-Dobrze powiem. Chodź poprowadzę cię!-powiedział pewny siebie Kiwa. 
Kiedy doszli na miejsce... 
-No to już jesteśmy możesz otworzyć oczy!-powiedział Kiwa. 
Ema otworzyła oczy i nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. Przed jej oczami ukazał się przepiękny wodospad o którym opowiadał jej dziadek. 
-Jej ja znam to miejsce!-powiedziała zaskoczona Ema.
-Serio?
-Tak mój dziadek mi o nim opowiadał!-ucieszyła się Ema. 
-No dobra to chodź!
Kiwa i Ema wspinali się po wysokich skałach. 
-Jeszcze daleko?-zapytała Ema. 
-Nie widzisz tę dużą półkę skalną to tam idziemy! 
-No dobrze...-w jednej chwili Ema pośliznęła się i zaczęła spadać. Na szczęście Kiwa zdążył ją złapać za łapę. 
-Trzymam cię spokojnie!-powiedział Kiwa. 
-Dzięki!
Kiwa wciągną Emę na górę i razem wspięli się na półkę skalną. 
-No to już jesteśmy!-powiedział Kiwa. 
-A jak masz zamiar z tond zejść?!-zezłościła się Ema. 
-Zobaczysz w swoim czasie.-uśmiechną się Kiwa. 
-Tak się zastanawiam jak to jest że jesteś samotnym lwem wczoraj mówiłeś że miałeś stado?-zapytała się Ema. 
-Ja odszedłem bo przegrałem...-powiedział ze zwieszoną głową Kiwa.
-Przegrałeś? Jak to? Nie rozumiem.-zdziwiła się Ema. 
-No ja walczyłem z innym lwem o władze którą powinienem odziedziczyć po moim ojcu i wujku. 
Ale ten lew o imieniu Rich chciał żebym udowodnił że jestem wart by być królem. 
Najgorsze w tym wszystkim było to że on wygrał i upokorzył mnie a skoro przegrałem to odszedłem. 
-Ale przecież to że przegrałeś w walce nie oznacza że nie był byś dobrym królem! Władza to nie tylko siła ale także intelekt.-powiedziała Ema. 
-Masz racje ale to już nic nie zmieni.-zasmucił się Kiwa. 
-Wiesz między nami jest taka różnica że ja nie chciałam być królową mojego stada a ty chciałeś ale nie mogłeś. 
-To dlatego uciekłaś?! Egoistka!-powiedział Kiwa. 
-Wiem ale zawsze chętnie pomagałam stadu ale nie chcę być królową. 
-Za dużo ale.-zaśmiał się Kiwa. 
-No dobrze ale ciągle nie powiedziałeś mi co z tym synem króla Simby. 
-A no tak miałem ci opowiedzieć! Dzięki za przypomnienie bo zapomniałem. 
-A wiec?-zapytała Ema. 
-Opowiem ci jutro.-zaśmiał się Kiwa i zaczął uciekać przed Emą. 
Ema natychmiast ruszyła za nim. 
-Ale mi obiecałeś!Wracaj!-krzyczała Ema. 
-Zachowujesz się jak małe lwiątko!-powiedział Kiwa. 
-To mi opowiedz!-powiedziała Ema. 
-Po obiedzie. Choć coś upolować!-powiedział Kiwa. 
-No dobrze.