Następnego dnia Ema wstała bardzo wcześnie by zająć się Uną i zdążyć na spotkanie z Kiwą.
Ema złapała na śniadanie kilka myszy i zaniosła je młodszej siostrze. Kiedy obydwie były syte Ema powiedziała do siostry:
-No dobrze dzisiaj wychodzę gdzieś z Kiwą a ty zostajesz tutaj. Nie ruszaj się z pod teko drzewa w razie kłopotów wchodź wysoko na drzewo. Dobrze?
-Jasne tak zrobię! A gdzie idziecie?-zapytała Una.
-Jak bym wiedziała to bym ci powiedziała.
Nagle Ema dostrzegła na horyzoncie Kiwe który zmierzał w ich kierunku.
-No dobra idzie. Właź na drzewo!-powiedziała pełna nerwów Ema.
-No dobrze już dobrze.
-Hej Ema jestem trochę szybciej ale jeśli masz coś jeszcze do zrobienia to poczekam.-przywitał się Kiwa.
-Nie. Możemy już iść.-oznajmiła Ema.
-No dobra zamknij oczy.
-Po co?-zapytała ze zdziwieniem lwica.
-Bo to miejsce to niespodzianka.
-No dobrze ale mów w razie gdyby na drodze pojawiła się przeszkoda.
-Dobrze powiem. Chodź poprowadzę cię!-powiedział pewny siebie Kiwa.
Kiedy doszli na miejsce...
-No to już jesteśmy możesz otworzyć oczy!-powiedział Kiwa.
Ema otworzyła oczy i nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. Przed jej oczami ukazał się przepiękny wodospad o którym opowiadał jej dziadek.
-Jej ja znam to miejsce!-powiedziała zaskoczona Ema.
-Serio?
-Tak mój dziadek mi o nim opowiadał!-ucieszyła się Ema.
-No dobra to chodź!
Kiwa i Ema wspinali się po wysokich skałach.
-Jeszcze daleko?-zapytała Ema.
-Nie widzisz tę dużą półkę skalną to tam idziemy!
-No dobrze...-w jednej chwili Ema pośliznęła się i zaczęła spadać. Na szczęście Kiwa zdążył ją złapać za łapę.
-Trzymam cię spokojnie!-powiedział Kiwa.
-Dzięki!
Kiwa wciągną Emę na górę i razem wspięli się na półkę skalną.
-No to już jesteśmy!-powiedział Kiwa.
-A jak masz zamiar z tond zejść?!-zezłościła się Ema.
-Zobaczysz w swoim czasie.-uśmiechną się Kiwa.
-Tak się zastanawiam jak to jest że jesteś samotnym lwem wczoraj mówiłeś że miałeś stado?-zapytała się Ema.
-Ja odszedłem bo przegrałem...-powiedział ze zwieszoną głową Kiwa.
-Przegrałeś? Jak to? Nie rozumiem.-zdziwiła się Ema.
-No ja walczyłem z innym lwem o władze którą powinienem odziedziczyć po moim ojcu i wujku.
Ale ten lew o imieniu Rich chciał żebym udowodnił że jestem wart by być królem.
Najgorsze w tym wszystkim było to że on wygrał i upokorzył mnie a skoro przegrałem to odszedłem.
-Ale przecież to że przegrałeś w walce nie oznacza że nie był byś dobrym królem! Władza to nie tylko siła ale także intelekt.-powiedziała Ema.
-Masz racje ale to już nic nie zmieni.-zasmucił się Kiwa.
-Wiesz między nami jest taka różnica że ja nie chciałam być królową mojego stada a ty chciałeś ale nie mogłeś.
-To dlatego uciekłaś?! Egoistka!-powiedział Kiwa.
-Wiem ale zawsze chętnie pomagałam stadu ale nie chcę być królową.
-Za dużo ale.-zaśmiał się Kiwa.
-No dobrze ale ciągle nie powiedziałeś mi co z tym synem króla Simby.
-A no tak miałem ci opowiedzieć! Dzięki za przypomnienie bo zapomniałem.
-A wiec?-zapytała Ema.
-Opowiem ci jutro.-zaśmiał się Kiwa i zaczął uciekać przed Emą.
Ema natychmiast ruszyła za nim.
-Ale mi obiecałeś!Wracaj!-krzyczała Ema.
-Zachowujesz się jak małe lwiątko!-powiedział Kiwa.
-To mi opowiedz!-powiedziała Ema.
-Po obiedzie. Choć coś upolować!-powiedział Kiwa.
-No dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz